top of page

"A człowieka widzi?" ks. Jan Kaczkowski | Z kopytami do nieba, bez żadnych przystanków

Ostatnimi czasy różnorodność literatury, po którą sięgam, zadziwia nawet mnie samą. Ale bawię się doskonale tak bardzo mieszając to, o czym czytam. Jakiś czas temu gdzieś w telewizji natknęłam się na wspomnienia księdza Jana Kaczkowskiego. Miałam też zaległości w słuchaniu słynnego już wywiadu z 2015 roku, który miał miejsce na Woodstocku, a to jak wiadomo miejsce, na które księża często patrzą jednak spode łba. A tu taka postać i taki świetny wywiad. Poszłam za ciosem i wyszukałam książkę autorstwa tego księdza i dlatego dzisiaj właśnie o tym.


Bez względu na to, czym dany człowiek się zajmuje, warto słuchać ludzi dobrych i mądrych. W książce "A człowieka widzi?" księdza Jana Kaczkowskiego sporo tej mądrości znalazłam i przede wszystkim otwartego umysłu. Bardzo to szanuję, choć oczywiście nie ze wszystkim muszę się zgadzać, bo jakieś tam różnice w postrzeganiu udało mi się złapać. Dzisiaj jednak skupmy się na tym, co mnie urzekło i zastanowiło. Będzie sporo cytatów, bo są ładne, a po co zmieniać coś ładnego w coś, co mówi na około to samo, żeby tylko dane słowa sparafrazować. Myślę, że ksiądz Kaczkowski byłby podobnego zdania, bo o "lipie" mówi już na początku książki.


Muszę powiedzieć, że w pomaganiu i w ogóle w jakimikolwiek działaniu nie znoszę lipy, zwłaszcza katolickiej lipy.

A człowieka widzi?" ks. Jan Kaczkowski okładka

I tu pierwsze co nas uderza. Jak to ksiądz może mówić o czymś takim jak katolicka lipa. Ale ma w tym rozumieniu wiele racji. To jest coś, o czym w kościele się nie usłyszy, a przynajmniej mi się nie zdarzyło. Ale ksiądz Kaczkowski na tym nie poprzestaje, bo idzie dalej i znów uderza bardzo celnie. To jest coś, o czym wielokrotnie myślałam przechadzając się po różnego rodzaju katolickich festynach czy imprezach.


W niektórych kręgach przyjęło się, że to, co katolickie, nie musi być dobrej jakości ani na wysokim poziomie. Zdarza się, że katolickie imprezy, literatura czy inne działania kojarzone są (często, niestety, słusznie) z niskim poziomem. Nieraz nawet sami katolicy żyją w przeświadczeniu, że przygotowując dzieła dla Boga, można zrobić „cokolwiek” i „jakkolwiek”, byleby było.

Przyznajcie sami, czy nie mieliście nigdy podobnych odczuć? Dlaczego tak jest? To jest ważne pytanie. A jeszcze ważniejsze jest to, jak ta jakość wpływa na osoby, które z katolickimi działaniami wiele wspólnego nie mają i dają sobie szansę na poznanie czegoś nowego, a finalnie wychodzą z rozczarowaniem, jak nie zażenowaniem tym, co mieli okazję zobaczyć. Jakość w każdym działaniu powinna być jednym z priorytetów. Inaczej sami pod sobą dołki kopiemy i zamiast zachęcać to zniechęcamy.


cytat Kaczkowski

źródło: https://www.rtck.pl/sklep/ksiazki/a-czlowieka-widzi/


A o zniechęcaniu ksiądz pisze również w dalszej części książki. Jest oczywistym, że w każdej (nazwijmy to) profesji znajdziemy jednostki słabe, mierne, przeciętne, dobre, bardzo dobre i wybitne. Od tego na kogo trafimy w danym punkcie naszego życia, często decyduje, jaką dalszą drogę obierzemy. Trafiając na świetną polonistkę w podstawówce prędzej zainteresujemy się literaturą, a nawet początkowe zainteresowanie statkami kosmicznymi może zostać zupełnie zaprzepaszczone przez przerażającego fizyka, który może obrzydzić nam ten przedmiot. Tak samo dzieje się w wielu innych miejscach, o czym wspomina ks. Kaczkowski. Zachęca on w swojej publikacji do uprawiania "churchingu" i "priestingu", tak samo jak uprawiamy clubbing i shopping. Nie zadowalamy się pierwszym, lepszym produktem w sklepie, kiedy szukamy nowych butów na sezon zimowy. Tak samo trochę czasu nam zajmie zanim znajdziemy choćby przyjemny lokal, gdzie będziemy co jakiś czas chodzić na piwo ze znajomymi. Dlaczego więc mamy zadowolić się marnym księdzem w najbliższym kościele, jeśli gdzieś dalej może jest osoba, która pełni swoją posługę z pasją, miłością i oddaniem. Ma to sens. Pytanie, czy w tym zabieganym, pełnym stresu życiu ludzie mają chęć, aby poszukiwać nowych parafii. W wielu przypadkach to zrażenie konkretnym duszpasterzem może być na tyle silne, że zniechęci do poszukiwań osób wartościowych. Nie jest to zasada, ale na pewno taka sytuacja się zdarza.


Jana XXIII zapytano kiedyś, ile osób pracuje w Watykanie, odpowiedział, że najwyżej połowa. Tak było też w pewnym momencie w naszej parafii

To co mnie osobiście boli to fakt, że kościół w żaden sposób nie idzie z duchem czasu. Dlaczego w obrazkowym społeczeństwie, gdzie w wielu kościołach są już ekrany / telewizory / projektory wciąż polegamy tylko na głosie? A jakby tak przygotować kazanie i coś pokazać na wyświetlaczu? Zainteresować wiernych czymś nowym, zobrazować pewne historie, zaprezentować w przyjemnej formie wizualnej, aby zostało z nami na dłużej? Jak wiadomo, często bywa tak, że jednym uchem słowo wlatuje, a drugim wylatuje. Nie ma wielkiej wartości z 15-minutowego kazania, o którym na drugi dzień już nie pamiętamy. A jednak ciekawa forma wizualna może sprawić, że dane zagadnienie zostanie z wiernymi na dłużej.


A ponieważ my jako księża mamy bardzo mało środków przekazu do zaoferowania – mogę tylko stać przy ambonie albo siedzieć na krześle – to bardzo trudno jest powiedzieć ekscytujący wykład czy niezwykle mocne kazanie [...]

Trochę wbijania szpilek księżom już było, więc można to przepleść z niekoniecznie dobrym zachowaniem katolików. Dzielenie przez wielu duchownych ludzi na dobrych - wierzących i niedobrych - niewierzących to coś, co może zdenerwować. Wśród wierzących są zarówno osoby dobre i złe. Tak samo jest w drugiej grupie. O takich katolikach z grupy "BMW - bierny, mierny, ale wierny" wspomina również ksiądz Kaczkowski twierdząc wprost, że taka postawa to zaprzeczenie chrześcijaństwa. Z drugiej zaś strony nie powinno się popadać w przesadę, bowiem nawet bardzo zaangażowana, wierząca chrześcijanka, która zatraca się w kościelną działalność, ale przy tym zaniedbuje obowiązki, jakie ma jako matka, żona, czy siostra też jest wówczas sytuacją, w której kobieta popełnia grzech.





Wspomniałam wcześniej, że są punkty, z którymi się z księdzem Kaczkowskim nie zgadzam. Tu gdzieś pada słowo "zjawisko", innym razem o paluszkach. Jednym czy dwóch. Odebrałam to trochę jako bagatelizowanie, może lekkie obśmiewanie tak trudnego tematu jakim jest aborcja dzieci chorych. To mi się nie podobało. Jeszcze ten fragment o kotach. No ja też bym się zbulwersowała podobnie jak wspomniana w książce pani, która koty kocha. A na koniec jeszcze wspomnę o historii ze starszą kobietą, która przychodzi do księdza bojąc się śmierci, a wiedząc, że niebawem ją ona czeka.


„Przyszła pani do relatywnie młodego chłopaka, który umiera, i tak się pani strasznie użala nad sobą. Tak się pani strasznie boi śmierci?” Niektórzy nie są w stanie wyjść poza własny obręb i pomyśleć, że inni mają gorzej, że bywają sytuacje o wiele bardziej hardcorowe.

Trudno porównywać i trudno oceniać ludzkie postawy i lęki. Każdy nosi ze sobą swoje dramaty i obawy i nie powinniśmy ich oceniać, ani bagatelizować. Oczywiście okropny rak księdza Kaczkowskiego w młodym wieku może przerażać i wyzwalać w nas uczucie smutku, przygnębienia, a szczególnie żalu oraz współczucia, ale chyba nikt nie prowadzi rankingów z punktacją wśród znajomych, gdzie lokuje się osoby pod kątem gotowości na śmierć. Jedni są gotowi i pogodzeni z tym wcześniej, inni nawet na łożu śmierci, po przeżyciu 90 lat będą dalecy od takiej gotowości. Księża nie powinni tego oceniać, bo to nie jest turniej na odwagę i każdy ma prawo się bać po swojemu. Zresztą kilkadziesiąt stron dalej sam autor krytykuje postawę, którą sam wcześniej opisał jako historię ze swojego życia. Wcześniej bez refleksji, a później bez przykładów i bez wzmianki o sobie.


odmierzanie czasu

Jest w tej książce taki fragment, który sobie zaznaczyłam i dopisałam "Ładne." Nawet mnie to poruszyło. Jeśli tak dużo w tej pozycji mowa o śmierci, to później taki opis jeszcze bardziej potrafi poruszyć. Nie chcę dodawać całego tego opisu, bo miał on dobrze ponad stronę. Mowa w nim była o tym, że ksiądz zawsze prosi, aby go budzić, gdy w jego hospicjum ktoś umiera. Nigdy nie pozostawia takiej osoby samej bez względu na to, czy jest wierząca, czy nie. Ten rodzaj wsparcia i to jak ją opisał, pozostawia czytelnika w chwili zadumy.


Gdy pacjenci słyszą o tej śmierci, to się trochę przerażają, więc trzeba skrócić dystans, zrobić z siebie małpę. Ja mówię im: „Teraz to już pani jest tak chroniona, że nic się nie może stać. Teraz to z kopytami do nieba, bez żadnych przystanków”. Myślę, że trochę to im ułatwia przejście przez te chwile.

Nie jest to żadna recenzja książki ani analiza treści. Bardzo luźny zbiór myśli i wypunktowanie rzeczy, o których chciałabym pamiętać, gdy za jakiś czas pomyślę sobie o tej książce i będę starała sobie przypomnieć najlepsze jej fragmenty i zagadnienia. Jeśli jesteście świeżo po przeczytaniu tej książki, to zapewne i te moje wypociny łatwiej Wam zrozumieć. Jeśli nie czytaliście, to warto po ten tytuł sięgnąć choćby dla własnej ciekawości.


Niezwykle podziwiam ludzi, którzy potrafią poświęcić swoje życie dla innych, którzy chcą pomagać 24/h na dobę, którzy tworzą coś dobrego. A taką właśnie postawę można było zobaczyć u księdza Jana Kaczkowskiego. Założone przez księdza Puckie Hospicjum pw. św. Ojca Pio to coś, co już przyniosło wiele dobra, a po śmierci ks. Kaczkowskiego nadal na tym nie poprzestaje.




Na koniec jeszcze cztery cytaty, które może zachęcą Was do sięgnięcia po tę pozycję:


  1. "Kończyli tak zwaną duchowlankę albo inaczej: technikum pogrzebowo-ślubne."

  2. "A zatem kto jest moim bliźnim? W moim ulubionym zdaniu z Pisma Świętego: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40) nie ma gwiazdki. Nie ma: „…chyba, że cię nie lubię” albo „…chyba że jesteś innej wiary”, „chyba, że jesteś brzydki, że mnie dramatycznie denerwujesz, że jesteś z innej partii”. Albo „chyba że masz inną orientację seksualną”. Nie ma! Wszyscy ludzie są równi. Wszyscy ludzie mają niezbywalną godność."

  3. "Chyba trochę nie rozumiem czcigodnej tradycji kultu relikwii w Kościele. (Proszę zwrócić uwagę, że w Katechizmie Kościoła katolickiego jest tylko jeden fragment odnoszący się do kultu świętych obrazów, pobożności ludowej i właśnie kultu relikwii)."

  4. "Na podstawie tego, co mówi teologia, wiemy, że w niebie będziemy samoświadomi, będziemy wiedzieli, że my to my. Zachowamy też wolną wolę i będziemy mogli wchodzić ze sobą w jakieś interakcje, będziemy szukać naszych najbliższych."



KulturoNIEznawczyni


tagi: ks. Kaczkowski, książki księdza Kaczkowskiego, recenzja, opis, analiza, streszczenie, tematy, postawa, hospicjum księdza Kaczkowskiego, ks. Jan Kaczkowski, biografia, A człowieka widzi? ks. Jan Kaczkowski

0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page