top of page

"Bitwa o Tron" Teatr Syrena | Czas na wolną elekcję! [recenzja]

Szanowni Państwo, zapraszamy na jedyny i niepowtarzalny teleturniej muzycznym, w którym nie o statuetkę, lecz o koronę powalczą... władcy Polski. Ale, że co? Królowie walczą o panowanie? Ależ tak, to pomysł na polską wersję brytyjskiego hitu "SIX", który zobaczyć można wciąż na scenie Teatru Syrena. "Bitwa o Tron" to tytuł, który również obejrzymy przy Litewskiej 3. Jakie są odniesienia, jakie plusy, a jakie niedociągnięcia? Przemyśleń w głowie mam sporo, więc zaczynamy!


Dla tych, którzy nie mieli okazji zobaczyć spektaklu "SIX" o sześciu żonach Henryka VIII, a chcą się wybrać na "Bitwę o Tron", powiem, że to nawet lepiej. Opowieść z Londynu mnie przekonała, a podczas show, które trudno mi było nazwać musicalem, bawiłam się świetnie. Miałam oczywiście kilka zastrzeżeń, ale powiem krótko: "SIX" jest świetne! Nie ma jednak znaczenia, czy widzieliście ten tytuł, bo "Bitwa o Tron" to oddzielny byt.



Jeśli jednak byliście zachwyceni "SIX" to zapewne chcieliście wyszukać wydarzenie teatralne w podobnym klimacie. A szukać daleko nie trzeba, bo odpowiedź i na to ma ponownie Teatr Syrena. Trzeba przyznać, idą za ciosem!


plakat Bitwa o Tron

O czym jest "Bitwa o Tron"?

Na scenę wychodzą gospodarze teleturnieju. Dowcipni, charyzmatyczni, a w sportowym obuwiu czują się bardzo swobodnie. Jezuita Piotr Skarga (Jacek Pluta) i zakonnik Augustyn Kordecki (Piotr Siejka). Gdy panowie zapowiadają to, co się za moment wydarzy, już czuję, że zabawa będzie wyśmienita. Wracamy do czasów, gdy na tronie zasiadał ostatni władca z dynastii Jagiellonów, czyli Zygmunt II August. Niestety mimo starań nie doczekał się on potomka, co oznaczało kolejne zawirowania w przejęciu panowania nad Rzeczpospolitą. Rozpoczął się czas wolnej elekcji, a widzowie zostają postawieni przed ważnym zadaniem: to właśnie my mamy wybrać najlepszego kandydata, który ma zasiąść na tronie Polski.


Bitwa o Tron - kadr ze spektaklu

źródło: mat. Teatru Syrena, fot. Michał Heller


Tu ważna uwaga, bo trzeba przymknąć oko na czasy, w których poszczególni władcy faktycznie obejmowali tron. W swoich przebojowych, popowych kawałkach zaprezentuje się ośmiu królów, którzy stają przed szansą na wygranie korony. I tak o to na scenie pojawiają się kolejno: Henryk Walezy, Stefan Batory, Zygmunt III Waza, Władysław IV Waza, Jan III Sobieski, August II Mocny, Jan Kazimierz Waza oraz  Stanisław August Poniatowski. Ciekawym zabiegiem castingowym jest wybranie do roli dwóch królów kobiet. Wspaniałe panie wyróżniają się głosem, ale w żaden sposób nie odstają grając męskie role. Szczególnie podziwiam Agnieszkę Rose w roli Stanisława Augusta Poniatowskiego, która moim zdaniem nie została odpowiednio doceniona w finalnym głosowaniu publiczności.


Wspomniałam już o królach, wspomniałam o dwójce prowadzących, ale to nie koniec długiej obsady tego spektaklu. Na scenie po prowadzących wchodzi bowiem czwórka dam. Bona Sforza, Anna Wazówna, Maria „Marysieńka” Kazimiera i caryca Katarzyna: to one są odpowiedzialne za ocenianie występów europejskich władców. Szukając mankamentów w scenariuszu powiem, że niestety w tym momencie mam kilka powodów do westchnięcia. Panie grają świetnie, ruszają się dynamicznie, również śpiewają, a także mają dialogi między sobą. Brakowało mi jednak przybrania faktycznie roli jurorskiej. Brakowało swego rodzaju opinii wyrażonych na głos po wszystkich występach. Mamy oczywiście widoczne sympatie, ale jeśli przedstawiamy owe panie jako jurorki, to tego jurorowania mi tu bardzo brakowało. Rola dam była na scenie tak naprawdę nieokreślona. Trochę były prowadzącymi, trochę występowały, trochę tańczyły, trochę śpiewały z królami, a niekoniecznie sprawowały rolę jurorek. Ot, taki mankament w tym wszystkim.


Bitwa o Tron - kadr ze spektaklu

źródło: mat. Teatru Syrena, fot. Michał Heller


Jak już zaczęłam o tych mankamentach to pójdę dalej. Osobiście "SIX" podobało mi się bardziej. Porównuję te spektakle z oczywistych powodów. Mamy wprost powiedziane, że na "SIX" ten tytuł był wzorowany, a przynajmniej zaczerpnięta była inspiracja. Nie da się tego nie zauważyć. W przeciwieństwie do "SIX" tu tych postaci jest znacznie więcej, a więcej niekoniecznie znaczy lepiej. Na deskach teatru mamy 8 uczestników konkursu, 4 "jurorki" i 2 prowadzących, co daje aż 14 osób. Każda z postaci to osoba znana z podręczników szkolnych i za każdą stoi jakaś historia. Nie jest trudno się domyślić, że w musicalu trwającym 120 minut trudno jest opowiedzieć historię 14 postaci. Z mojego punktu widzenia występujących jest po prostu zbyt wielu, aby móc ich lepiej poznać i zapamiętać. W "SIX" panie często są na scenie razem, mają dialogi między sobą. Tu każdy z władców ma swoje pięć minut na występ i znika na długie minuty całkowicie ze sceny, aby pojawić się dopiero na finałowym akcie. Ahh no i wstawka feministyczna zupełnie niepotrzebna.


A jeśli ktoś ma ochotę się spierać, że liczby monarchów nie da się zmniejszyć to odpowiedź jest prosta. Przecież nie było wszystkich. Jak wiemy, władców elekcyjnych było 11, a w teleturnieju udział bierze ośmiu z nich. Skąd decyzja na usunięcie trzech panów z zabawy? Dlaczego akurat ci, a nie inni? Pytań jest wiele, odpowiedzi brakuje. Abstrahując od tego. W scenariuszu widziałabym bardziej przedstawienie teleturnieju jako wyboru najlepszego z królów (akceptując przy tym fakt, że każdy z nich kiedyś władcą Polski był), a nie toczenie sporu, kto powinien zasiąść na tronie. Trudno wyrzucić z myśli fakt, że każdy z panów miał inne czasy, inną sytuację polityczną, inne wyzwania i problemy. Spokojnie każdemu z nich założyłabym koronę na głowę, aby podkreślić tym samym panowanie, a dać przestrzeń publiczności na wybór tego, który był najlepszy. A najlepszy nie musiał być politycznie, lecz właśnie muzycznie, bo to sztuka muzyczna, a nie stricte historyczna. Wówczas eliminuje ten minus, o którym też już wspomniałam, czyli fakt, że mamy wybrać następnego króla, a jurorki po występie opowiadają historię danej postaci (coś tam, coś tam, władca zmarł). Trudno się wczuć w taki wybór, jeśli wiemy, jaka historia spotkała danego monarchę.


Polscy królowie elekcyjni lista

żródło: https://slideplayer.pl/slide/2354405/ / autor: Aleksander Mierzejewski


Utwory zaprezentowane przez monarchów miały swój klimat, może tekst był nieco banalny i w wielu pojawiało się "ja chcę / ja nie chcę", niemniej słuchało się ich dobrze. Fajne były szczególnie te z nawiązaniami do pochodzenia występującego. Nie u wszystkich byłam w stanie złapać ten aspekt, ale było czuć w pewnym momencie mix zespołu ABBA oraz Eltona Johna czy grupy Rammstein. Fenomenalny był dla mnie Henryk Walezy (Łukasz Szczepanik), który do złudzenia przypominał Prince'a, natomiast Jan Kazimierz Waza (Przemysław Glapiński) to totalne odwzorowanie Conchity Wurst. Zarówno wygląd, jak i piosenka. Powiedzcie mi proszę, czy to było zamierzone, bo tego nie wiem!


W dniu, w którym miałam przyjemność zasiąść na widowi, wraz z pozostałą częścią publiczności zdecydowałam o zwycięstwie Augusta II Mocnego. Taki werdykt nie dziwi, bo piosenka Augusta była najbardziej charakterystyczna. Dużo się działo, a August wcielał się w mocną rolę męską, jak i delikatną żeńską. Cały przekrój wokalny: to publiczność doceniła. Gdybym samodzielnie miała wybierać zwycięzcę postawiłabym najpewniej na Jana Kazimierza Wazę. Głos Przemysława Glapińskiego po prostu urzeka. Najciekawszym występem natomiast był dla mnie ten ostatni, podczas którego Agnieszka Rose wcielała się w Stanisława Augusta Poniatowskiego i co zwrotkę odzierana była z kolejnych części garderoby symbolizując kolejne rozbiory Polski. Bardzo ciekawy, poruszający zamysł.


Bitwa o Tron - kadr ze spektaklu

źródło: mat. Teatru Syrena, fot. Michał Heller


Zbliżam się do końca, a widzę, że trochę tych mankamentów wypunktowałam. Niech Was to nie zmyli, bo ja to ja. Jestem już po prostu wyczulona na pewne niedociągnięcia, ale wcale o nich nie myślałam w trakcie oglądania tego show. Bawiłam się bardzo dobrze, a te przemyślenia pojawiają się dopiero, kiedy wychodzę z teatru i zbieram swoje myśli. Cały zamysł, energia, muzyka i zabawa na pewno zachęcają do obejrzenia "Bitwy o Tron". Jeśli nie byliście na tym tytule, to nie ma co się długo zastanawiać, tylko warto kupić bilety i przekonać się na własnej skórze, do którego króla Wam najbliżej.


Jeżeli natomiast widzieliście już "SIX" oraz "Bitwę o Tron", a podoba Wam się klimat teleturniejowy, to zachęcam do sprawdzenia spektaklu w Garnizonie Sztuki, na którym bawiłam się wyśmienicie.




KulturoNIEznawczyni



tagi: Bitwa o Tron, teleturniej, teatr, teatr warszawa, teatr syrena, repertuar, królowie Polski spektakl, ocena, opinia, recenzja, streszczenie, o czym jest, fabuła, czy warto, kultura, krytyk teatralny, recenzje teatralne, kulturoznawczyni, kulturonieznawczyni





0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page