top of page

Czyni zło, bo chce. "Langer" Remigiusz Mróz [recenzja]

Przystojny, szalenie inteligentny i błyskotliwy morderca powraca tym razem w książce w całości poświęconą jemu, a nie Joannie Chyłce. Odkąd poznaliśmy Langera, można było rzec, że Piotr zasługuje na powieść tylko o nim. I tak się w końcu stało. Mróz zaprasza nas do poznania Langera, otwiera przed nami drzwi do jego domu, a przede wszystkim wejście do jego głowy.


Wciągająca i trzymająca tempo już od pierwszych stron. To trzeba przyznać Mrozowi, bo robi to fantastycznie. Jego książki czyta się jednym tchem i bez względu na to, co dokładnie w środku znajdujemy, to prowadzona akcja jest tak szybka i konkretna, że nie ma mowy o przestojach i odkładaniu pozycji na kilka dni na półkę. To bezapelacyjnie bardzo silna strona Remigiusza Mroza, którą wykorzystuje do bólu. A w "Langerze" bólu jest niezwykle dużo. Nie czytałam aż tak wielu książek od tego pisarza, ale jeszcze zanim sięgnęłam po ten tytuł, słyszałam, że jest to najbardziej brutalna powieść Mroza.


Langer, okładka

Czy jest brutalnie? Tak. Mróz nie szczędzi nam opisów okrutnych morderstw Langera. Tym razem znacznie dokładniej opisuje jego kroki, zarówno te które czyni podczas samego wybierania ofiar, ich przygotowania, planowania zabójstw oraz gwałtów, aż po samo wykonanie planu. Znajdujemy wiele opisów, które czytając mają sprawić, że czytelnik będzie mieć dreszcze i bardziej niż przerażoną minę. Szybsze bicie serca, może złość, może nienawiść, a może zaintrygowanie i ciekawość. Bo jak to jest, że mimo okrucieństwa Piotra Langera, to wciąż tak bardzo lubiany bohater. Sam Mróz zadaje sobie na koniec to pytanie. Piotr to mężczyzna, który czyni zło, bo chce. Nie ma tu konkretnych pobudek. Jest to jego sens życia.


Autor zauważa takie "zaskakująco pozytywne" podejście do Langera i wysnuwa dwie teorie. Pierwsza z nich głosi, że takie zainteresowanie, nawet pozytywne, jest efektem instynktu samozachowawczego. Chcemy poznać działanie osób, które teoretycznie mogą nam zagrażać, czy to w postaci Langera, czy kogokolwiek, kto kiedyś może przeciąć nam drogę. Ma to jak najbardziej sens. Poznając myśli i czyny mordercy, mamy jakiekolwiek podstawy, aby sądzić, że w codziennym życiu będziemy w stanie lepiej ocenić nowych znajomych i ustrzec się od kontaktu z niebezpiecznym typem. Druga teoria jest jednak znacznie ciekawsza, choć niektórzy mogą ją od razu negować. Mróz zastanawia się, czy przypadkiem w każdym z nas nie kryje się mroczna strona, która mimo że nie ukazuje się w codziennym życiu, to przy okazji takich książek, staje się bardzo zainteresowana ciemną stroną innych ludzi. To zbliżanie się do swojej ciemnej strony może się odbyć w bezpieczny sposób dzięki fikcji. Bo przecież lepiej, aby żadnej demony nie zostały wydobyte na światło dzienne. Coś w tym musi być, bo przecież od wieków opinia publiczna tak bardzo interesuje się mrocznymi historiami, seryjnymi mordercami, tymi którzy zabijali w najbardziej brutalny sposób. Wszystkich ich spotykało potępienie, ale ich portrety psychologiczne w dalszym ciągu nas bardzo interesują, wciągają, intrygują i zastanawiają. Co trzeba mieć w głowie, aby robić takie rzeczy? Co trzeba mieć w głowie, aby pisać o takich rzeczach, panie Mrozie?


Ale nie demonizujmy Mroza, bo pisanie to jego praca, a już widziałam jakieś bzdurne komentarze, że jak on mógł napisać takie obrzydliwości. To fikcja literacka, a Mróz pisarzem jest świetnym, więc tym razem poszalał nieco bardziej ze szczegółami. Przyznam, że mnie bardziej dotykają opisy znęcania się nad zwierzętami niż ludźmi. O jakieś tysiąc razy. Zauważyłam to już dawno temu i nic z tym nie jestem w stanie zrobić. Kiedy czytam o znęcaniu się nad małym, biednym kotkiem to mnie krew zalewa i jest mi trudno, nawet bardzo trudno przez taki fragment przebrnąć. Co innego z ludźmi. Tu może wychodzi ze mnie ten jungowski cień, o którym wspominał Mróz. Chyba nie było takiego opisu w tej książce, który dotyczył ofiar Langera, przy którym musiałabym się zatrzymać i odetchnąć. Wiem, że stopień wytrzymałości na opisy okrucieństwa i jego odbieranie u rożnych ludzi jest na znacznie innym poziomie niż u mnie, dlatego osoby szczególnie wrażliwe i wyczulone na brutalność ostrzegam, że mogą się zdziwić czytając "Langera".


Jakub Gierszał w roli Piotra Langera, serial "Chyłka

fot. Jakub Gierszał w roli Piotra Langera, serial "Chyłka"/ flmweb.pl

 

UWAGA SPOILER!

Przejdźmy jednak do samej książki i historii, którą mój umysł przyjął pozytywnie ze względu na wspomnianą wcześniej wartką akcję. Nie obyło się jednak bez fragmentów, które wzbudziły we mnie mieszane uczucia. Czułam w pewnych momentach, że jest to mocno naciągane, czasem wręcz absurdalne. Podobało mi się już od początku "powinowactwo" głównych bohaterów. Jest Nina Pokora, która jest byłą żoną prokuratora Olgierda Paddeborna. Ten współpracuje z Karoliną Siarkowską. Siarka natomiast kręci zasadzkę wraz z Niną na Langera. Nie chcę tu dokładnie opisywać akcji z książki, dlatego skupię się na tym, co mi się gryzło.


Oczywiście Piotr to w dalszym ciągu fascynujący, niezwykle inteligentny i pozbawiony uczuć mężczyzna. No właśnie, ale co z tymi uczuciami? Poznajemy tu Piotra z nieco innej strony. Dowiadujemy się, że kiedyś był zakochany, że swoją pierwszą miłość zamordował i seksualnie wykorzystał już po śmierci. Ale darzył ją uczuciami takimi, na jakie go było stać. Langer zaczyna się interesować Niną i mimo początkowego planu, aby ją również zamordować, znacząco zmienia swoje nastawienie. Padają tu nawet słowa, aby to Ninie się oświadczyć, aby z Niną się zestarzeć. Kobieta knuje wraz z Siarką, jak schwytać mordercę, a ten niby nic nie zauważa. To co absurdalne, to kontakt Pokory z Siarkowską w momencie, gdy ta pierwsza utrzymuje romantyczną relację z Piotrem. Jeżeli wszyscy doskonale znamy poziom inteligencji Piotra, to chyba dość nierozsądnym jest spotykanie się Niny z policjantką, która od wielu lat ma tylko jeden zawodowy cel: złapanie Langera.


Co trochę napotykamy się na sceny, które można uznać za naciągane. Również zakończenie, które u Mroza brzmi już trochę jak mantra "cokolwiek nie zrobicie, Langer się wywinie". Tu mamy dowodów całą masę, Langer siedzi już w celi, a jednak byle wiadomość od innego mordercy, którego sposób zabijania Piotr przywłaszczył, powoduje, że znowu zostaje wypuszczony na wolność. Na nic są słowa i zeznania Niny. Choć przecież sprawa była do wygrania już na samym początku, kiedy Siarka z nakazem wparowała do apartamentu Piotra, gdzie znajdowała się Pokora i okaleczone, otumanione Ukrainki. Nina je znalazła i zamiast zawołać śledczych, aby złapać Langera na gorącym uczynku, uznała, że takie dowody mogą nie wystarczyć i sama pomogła ukryć ślady przed policjantką i Paddebornem. Takich cudów było kilka i to mocno mi nie leżało. Trudno jest napisać historię, która pod każdym względem będzie autentyczna i racjonalna. Ale nie zmienia to faktu, że odczułam pewien niedosyt.


 

Na koniec zachęcam do przeczytania "Langera" szczególnie fanów serii o Chyłce. Są niedociągnięcia, momenty absurdalne, ale jest klimat i kawał dobrego pióra Mroza. Można się wciągnąć i miło spędzić czas nad lekturą. Na marginesie, ja tę książkę czytałam na Kindle'u, ale będąc w księgarni zerknijcie na okładkę. Jest przecudna! Ahh, i nie wspomniałam, jak bardzo lubię Jakuba Gierszała w roli Langera w serialowej adaptacji. Bardzo, bardzo bym chciała zobaczyć serial lub film na podstawie tej książki z Gierszałem w roli głównej!


KulturoNIEznawczyni



tagi: Remigiusz Mróz, Langer, "Langer", powieść o Chyłce, powieść o Langerze, książki Chyłka, książki Langer, cykl o Chyłce, Paddeborn, najnowsza powieść Mroza, najnowsza książka Mroza, powieści Remigiusza Mroza, kolejność, brutalność u Mroza, kultura, sztuka, teatr, literatura, powieść kryminalna, recenzja, opinia, ocena, opinie, streszczenie, opis

Comments


bottom of page