Jedziemy dalej z tym Mrożkiem. Dzisiaj na czytnik wpadł mi "Karol", czyli ponownie jednoaktowa sztuka. I to taka sztuka, o której nawet nie ma strony na Wikipedii. Ciekawe znalezisko, ale w porównaniu do "Na pełnym morzu"(KLIK) wypada blado.
Ponownie zaznaczę, że wybór dramatu do przeczytania był spowodowany spektaklem "3x Mrożek" w Teatrze Polskim, na który wybieram się już niebawem. Przed pójściem na potrójną sztukę poznaję twórczość Sławomira Mrożka. Ostatnio był strzał w dziesiątkę, bo "Na pełnym morzu" wywarło na mnie ogromne wrażenie. "Karol" jest taki ot; nie chwyta mnie za serce.
Dzisiaj dlatego będzie krócej, ale może dzięki temu dłuższa będzie wersja z wrażeniami po obejrzeniu sztuki. Nie wszystkim trzeba się zachwycać, bo gdyby nie gorsze utwory to nie rozpoznalibyśmy tych lepszych. Nie twierdzę, że "Karol" jest gorszym utworem, ale... Albo może właśnie tak twierdzę. Subiektywnie, bo inaczej nie mogę.
W szybkim streszczeniu, utwór ten opowiada o Dziadku i Wnuku, którzy przychodzą do Okulisty, aby dobrać okulary dla najstarszego z mężczyzn. Okulista nie dowierza, jak można mieć tak słaby wzrok i chcieć polować przy tym na tajemniczego Karola, o którym wspomina Wnuk. Testy przeprowadzane na oczach Dziadka nie przynoszą efektów, bo na tablicy pokazywanej przez Okulistę widnieją litery, a pacjent okazuje się być analfabetą.
Później akcja nieco przyspiesza, Okuliście zabierają jego okulary, uznają go za Karola, a ten ze wszystkich sił i wciąż po omacku próbuje ujść z życiem. Nie waha się, żeby poświęcić życie losowego pacjenta, a następnie samemu zaprosić Dziadka i Wnuka na polowanie na Karola w jego gabinecie kolejnego dnia.
Padają różne hasła i słowa. Wśród nich też te z tytułu artykułu, które akurat bardzo mi przypadły do gustu:
"Dobra każda pora, by palnąć w Karola"
Tyle.
I tu właśnie liczę na popis mistrzów teatru, którzy otworzą mi oczy, założą okulary i poprowadzą przez bogatszą interpretację tej sztuki niż ta, którą mam w głowie. Bo kto jest tym Karolem? Ja, Ty, czy oni?
KulturoNIEznawczyni
Comments