Jednoaktówki w operach często wystawiane są w towarzystwie innych sztuk - też jednoaktowych zresztą. Tym razem było inaczej, bo do Neapolu poleciałam na operę, która została przedstawiona solo. Mowa o "Elektrze" Richarda Straussa z librettem Hugo von Hofmannsthala, która oparta jest na starożytnej tragedii Sofoklesa o tym samym tytule.
To, co warto wiedzieć, to fakt, że prapremiera "Elektry" odbyła się 25 stycznia 1909 roku w Królewskiej Operze w Dreźnie. W 1971 roku zadebiutowała na polskiej scenie operowej za sprawą Teatru Wielkiego w Warszawie. Dzieło to jest znane ze swojego intensywnego dramatyzmu i psychologicznej głębi, co sprawia, że jest jednym z bardziej mrocznych i ekspresjonistycznych utworów w twórczości Straussa.
źródło: teatro.it
O czym jest "Elektra"?
Postacie główne:
Elektra – córka Agamemnona i Klitajmestry, zdominowana przez pragnienie zemsty
Klitajmestra – matka Elektry, żona Agamemnona, która zabiła swojego męża
Chryzotemis – siostra Elektry, mniej zaangażowana w zemstę, marząca o normalnym życiu
Orestes – brat Elektry, który ostatecznie dokonuje zemsty
Egist – kochanek Klitajmestry, współwinny zabójstwa Agamemnona
Opis fabuły:
Miejsce akcji: Dziedziniec pałacu królewskiego w Mykenach
Czas akcji: Starożytna Grecja, po wojnie trojańskiej
Akcja opery koncentruje się na chęci zemsty Elektry za zabicie jej ojca, króla Agamemnona, przez jej matkę, Klitajmestrę, i jej kochanka, Egista. Elektra żyje obsesją zemsty i czeka na powrót swojego brata Orestesa, aby razem mogli pomścić ojca. W międzyczasie jej siostra, Chryzotemis, pragnie jedynie normalnego życia, wolnego od nienawiści i zemsty. Nie jest w stanie przyłączyć się do planów żądnej zemsty siostry.
Elektra ma wizję dokonania zemsty własnoręcznie, ale ostatecznie to Orestes, wracający incognito do pałacu, zabija Klitajmestrę i Egista. Gdy zemsta zostaje dokonana, Elektra popada w obłęd i umiera w akcie ekstatycznego tańca. Jest to więc kolejna opera, której koniec jest tragiczny, a my obserwujemy koniec życia głównej postaci.
źródło: Teatro di San Carlo
"Elektra" sama w sobie na pewno jest operą wartą uwagi i polecam obejrzenie jej w gmachu operowym choć raz. Nie zaliczę tego tytułu do moich ulubionych, choć na pewno można w tym dziele znaleźć wiele dobrych fragmentów, a muzyka, którą słyszymy w trakcie historii jest intensywna i gęsta. Klimat tego dzieła czuć szczególnie w cięższych ariach, w których mrok muzyki może wgniatać nas w operowy fotel. To czułam doskonale.
Patrząc na tę operę z perspektywy osoby, która zupełnie nie zna się na tym gatunku sztuki i swoje wrażenia podpiera bardziej uczuciami i emocjami niż wiedzą, stwierdzę, że w tej operze brakło mi większej dynamiki w akcji. Oczywiście jest to utwór z jednością czasu, miejsca i akcji, więc trudno liczyć na zmianę scenografii w momencie, gdy wszystko dzieje się na dziedzińcu pałacu. Miałam jednak wrażenie, że jak na jednoaktową sztukę to dwugodzinna opera to nieco za długo.
źródło: Teatro di San Carlo
Wspomniana wcześniej scenografia to jeden z ważniejszych elementów "Elektry". Scenografia w Teatro di San Carlo jest duża, konkretna i bardzo estetyczna. Na pewno oddaje klimat miejsca, do którego zostaliśmy zaproszeni. Podobnie jest ze strojami, które są takie, jaki być powinny. Nie ma tu odbiegania od klasyki i zbędnego udziwniania na siłę. W przypadku scenografii jedyną rzeczą, do której mogłabym się doczepić to czarny pas na podłodze u skraju sceny. Nie odpowiadało mi to, że artyści będąc na scenie również grają na tej czarnej przestrzeni.
W głównych rolach na scenie pojawili się następujący śpiewacy:
Elektra | Ricarda Merbeth
Klytämnestra | Evelyn Herlitzius
Chrysothemis | Elisabeth Teige
Aegisth | John Daszak
Orest | Łukasz Goliński
Wśród nich, w roli Oresta, Łukasz Goliński absolwent Akademii Muzycznej im. Stanisława Moniuszki w Gdańsku. W przypadku tej opery nie potrafię wyróżnić szczególnie jednej postaci. Wszyscy występujący śpiewali i odgrywali swoje role na wysokim, równym poziomie, choć oczywiście największe owacje otrzymała Ricarda Merbeth za rolę tytułowej Elektry.
zdjęcie: kulturoNIEznawczyni
Nie wybrałabym się do Neapolu specjalnie na "Elektrę", ale moim celem przede wszystkim było zobaczenie wnętrza najstarszego gmachu operowego we Włoszech. To właśnie Teatro di San Carlo może poszczycić się tak zacnym tytułem. Gmach został otwarty 4 listopada 1737 roku i wyśmienite jest to, że wciąż regularnie można tu oglądać wielkie, operowe hity. Zapewne nie zdziwię was tym, że powiem, że wnętrza robią wrażenie i jest to opera bardzo ładna, bogato zdobiona. Jeśli lubicie odkrywać operowe perełki to na pewno to miejsce, na krótki wyjazd, wam polecam.
zdjęcie: kulturoNIEznawczyni
Na suficie Teatro di San Carlo znajduje się ogromne malowidło wykonane przez włoskiego malarza Giuseppe Cammarano. Dzieło nosi tytuł "Apollo przedstawiający Minerwie największych poetów świata" ("Apollo presenta a Minerva i più grandi poeti del mondo"). Powstało w połowie XIX wieku, kiedy teatr przeszedł renowację po pożarze w 1816 roku.
Malowidło przedstawia scenę mitologiczną, w której bóg sztuki i muzyki, Apollo, pokazuje bogini mądrości Minerwie wybitne postaci z historii i kultury, podkreślając symboliczne znaczenie sztuki w życiu społecznym. Obraz ten zdobi cały sufit opery i robi ogromne wrażenie. Doskonale wpisuje się w elegancki i klasyczny styl wnętrza teatru.
zdjęcie: kulturoNIEznawczyni
KulturoNIEznawczyni
tagi: Elektra Teatro di San Carlo Neapol recenzja, opera, opera we włoszech, najlepsze opery włoskie, ceny biletów we Włoszech, gdzie kupić, gdzie do opery, opera, Elektra, Sofokles, Teatr Wielki, Opera Narodowa, kulturonieznawczyni, kuluroznawczyni, kulturoznawca, recenzje sztuk teatralnych, recenzje oper
Comments