W poszukiwaniu perełki przemierzam kolejne wirtualne półki z książkami. Ostatnio sporo dobrego słyszałam o *Fotografie utraconych wspomnień*, dlatego sięgnęłam po tę pozycję z dużymi oczekiwaniami. Może były one zbyt wygórowane, a może książka nie do końca trafiła w moje serce. Po przeczytaniu jej nie spadłam z krzesła, a tego właśnie się spodziewałam. Mimo to rozumiem, dlaczego wielu czytelników może być nią poruszonych.
„Fotograf utraconych wspomnień” autorstwa japońskiej pisarki Sanaka Hiiragi to książka, która z pewnością ma swój urok i wciągający klimat, choć, jak już wspomniałam, nie do końca spełnia wszystkie oczekiwania. Pomysł jest niezwykle intrygujący – po śmierci trafiamy do studia fotograficznego, gdzie możemy przejrzeć zdjęcia z każdego dnia naszego życia i wrócić wspomnieniami do najważniejszych chwil. Książka przenosi nas przez trzy różne historie, które, mimo różnic, łączy motyw pamięci i ludzkich losów. To opowieść pełna refleksji, która w wielu momentach porusza i skłania do zastanowienia. Chociaż zabrakło mi nieco głębszego rozwinięcia postaci, klimat nostalgii i melancholii nadaje tej lekturze momenty autentycznego uroku.
Pierwsza z opowieści, dotycząca starszej kobiety, Hatsue, była dla mnie najbardziej poruszająca. Ciepło, z jakim autorka przedstawia jej życie i troskę o dzieci, mocno kontrastuje z tematem przemijania, co nadaje tej historii autentycznej głębi. To zdecydowanie najmocniejszy punkt książki. Hatsue, młoda przedszkolanka, nie potrafi się pogodzić z tym, że dzieci w jej okolicy nie mają odpowiedniego miejsca do zabawy i nauki. Kolejna historia opowiada o panu Waniguchim i jego relacji z ekscentrycznym serwisantem zwanym Szczurem. Szczur ma w sobie coś, co przyciąga uwagę i z przyjemnością przeczytałabym książkę poświęconą wyłącznie jemu. Jest to człowiek przekonany, że wszystko można naprawić – od sprzętów elektronicznych po... chomika. To jednak, że chomik się porusza, nie znaczy, że naprawdę żyje. Historia ta, choć miejscami zabawna, niesie głębszą refleksję o życiu i jego nieodwracalności.
Ostatnia opowieść, dotycząca Mitsuru, choć ma mocny wątek tragicznego losu dziewczynki, nie poruszyła mnie tak mocno, jak się spodziewałam. Czułam, że autorka próbuje nieco na siłę wywołać łzy i to być może powstrzymało moje emocje. Mitsuru, mała dziewczynka, zmaga się z trudną sytuacją w domu rodzinnym, gdzie brak jej miłości, opieki i poczucia bezpieczeństwa. W tej historii dowiadujemy się więcej o samym fotografie, co jest ciekawym akcentem.
Nie jest to książka pełna dramatycznych zwrotów akcji, ale bardziej subtelna, pełna refleksji, co nadaje jej specyficzny, nostalgiczny nastrój. To typ literatury, która może wywołać chwilę zadumy, jednak dla mnie nie będzie to opowieść, która na długo zostanie w pamięci. Czuję, jak historie ulatują z mojej świadomości. Książkę czyta się przyjemnie, szczególnie gdy szuka się czegoś spokojniejszego, delikatnie pobudzającego do przemyśleń. Może jednak moja skóra jest zbyt gruba, by w pełni odczuć jej magię.
Największym moim zarzutem wobec tej książki jest to, że postacie, choć ciekawe, nie są wystarczająco rozwinięte. Nie dowiadujemy się o nich tyle, by w pełni zrozumieć ich życie, wybory i emocje. Choć najbliżej mi było do Hatsue, to wciąż nie czułam z nią głębokiej więzi.
Podsumowując, "Fotograf utraconych wspomnień" to książka, która ma swoje dobre momenty, ale pozostawia uczucie niedosytu. Jest to przyjemna, choć nie do końca spełniona lektura – idealna na chwilę refleksji, ale niekoniecznie taka, która zapadnie w pamięć na długo. Dla fanów nostalgicznych historii i subtelnych opowieści będzie to miła podróż, ale jeśli szukacie czegoś bardziej emocjonalnie angażującego, może wam czegoś zabraknąć.
KulturoNIEznawczyni
tagi: Fotograf utraconych wspomnień Sanaka Hiiragi recenzja, opis, streszczenie, o czym jest, czy warto, japońska literatura, książka, krytyk literacki, opowiadanie, polecenie książki, kulturonieznawczyni, kulturoznawczyni
Comments