To może być ciekawe, że wpis ten w głowie miałam już niemal w pełni napisany jeszcze przed koncertem. Tak to jest, kiedy górę biorą oczekiwania, a szczególnie te niespełnione. Fakt, że treść jest jednak znacznie inna niż tak, którą planowałam, pokazuje, jak niczego nie można być pewnym.
Kiedy kupowałam bilety na koncert Beyonce przyświecała mi myśl, że to będzie magiczny, wzruszający wieczór, szczególnie gdy usłyszę uwielbiane piosenki z dzieciństwa "Halo", "Single Ladies", "If I Were a Boy", "Love on Top" czy "Crazy in Love". Gdy data koncertu zaczęła się zbliżać wielkimi krokami, postanowiłam sprawdzić setlistę tej trasy koncertowej. Polecam to robić, jeśli lubicie być przygotowani na konkretny repertuar i żeby przede wszystkim nie oczekiwać na koncercie na ulubiona piosenkę, jeśli artysta nie zdecydował się na jej umieszczeniu na liście. Ja korzystam ze strony setlist.fm
I ktoś by pomyślał, że jak to Beyonce miałaby nie zaśpiewać swojego największego hitu "Halo"? To tak jakby Adele miała nie śpiewać "Rolling In the Deep", Lady Gada "Poker Face", Bon Jovi " It's My Life", a grupa Scorpions ominąć miałaby "Wind of Change". Ale tak. Tu następuje wielki zonk i moje zdziwienie i rozczarowanie przed koncertem, gdyż faktycznie 3 wielkich hitów Amerykanki na setliscie trasy po prostu nie było. Wielkie niedowierzanie, no bo jak to. Przed koncertem byłam niemal załamana, że nie usłyszę "Halo", ale po koncercie wiem, że decyzja była słuszna. O tym zaraz.
SUPPORT
Krótki akapit - supportu po prostu nie było. Chciałoby się zapytać: Ooo, ale jak to? Zastanawiam się, dlaczego Beyonce (domyślam się, że o supporcie decyduje artysta - wyprowadźcie mnie z błędu, jeśli jest inaczej) nie zdecydowała się na rozbujanie publiczności i odpowiednie jej nastrojenie przed jej wyjściem na scenie. Support przed takim koncertem to najlepszy moment na promowanie młodych artystów. Chętnie poznałabym nowych, aspirujących do bycia gwiazdami muzyków. Fajnie, gdyby udało się wypełnić ciszę panującą przed koncertem i dać szansę młodym na pokazanie się przed liczną publicznością. Tego tutaj brakło i zanim rozbrzmiały utwory Beyonce, przez kilka godzin było zwyczajnie cicho i nudnawo.
OPÓŹNIENIE
Koncert zaplanowany był na 19:30 i taka godzina widniała na bilecie. Nie żyję w piwnicy, więc wiem, że często artyści opóźniają, z różnych powodów, wejście na scenę. Czasem jest sygnał, że publiczność jeszcze zajmuje miejsca, korki na drodze/ kolejki przed wejściem, panuje zamieszanie, ale czasem decyzja jest zupełnie niezwiązana z kwestią organizacyjną. Jest chyba mile widziane, żeby publiczność nieco poczekała na główny punkt programu, bo po wyczekiwaniu wszystko smakuje dwa razy bardziej. Nie sądzę jednak żeby było to jakieś eleganckie zachowanie w stosunku do punktualnych fanów. Beyonce na scenę weszła 70 minut po planowanej godzinie rozpoczęcia show. Myślę, że takie opóźnienia na festynach czy festiwalach jest jeszcze do przełknięcia, ale w tym przypadku opóźnienie do 30 minut jest dla mnie w porządku. Ponad godzina to już trochę średnio. Koniec wypowiedzi smerfa Marudy.
SET LISTA
Koncert zaliczał się do trasy Renaissance World Tour, a to oznacza, że nastawieniem artystki było promowanie najnowszego, studyjnego krążka. Koncertowa lista piosenek przygotowana była pod największych fanów Beyonce. Myślę tu o takich, którzy na koncertach artystki byli już wielokrotnie, przy okazji tras koncertowych promujących wcześniejsze albumy. Piosenkarka zaśpiewała aż 14 z 16 utworów z albumu "RENAISSANCE". Tu przyznaję, że do tej grupy największych fanów się nie zaliczam, więc taka forma mogła nie do końca mi leżeć. Wielką fanką Beyonce jest natomiast Adele i bardzo bym chciała, żeby Adele wzięła w tym względzie przykład z Beyonce. Adele na trasie, po wydaniu albumu "30", śpiewa raptem 5 piosenek z najnowszej płyty (tu wzdycham głęboko). Podsumowując ten akapit: mimo zawodu przez brak kilku wielkich hitów to uważam, że tak powinny wyglądać koncerty z trasy koncertowej promującej nową muzykę. 14 z 16 piosenek to świetna statystyka i tak powinno być. Dodałabym może te 2 - 3 dodatkowe, największe hity na bis, ale to już inna sprawa i zostawiam to na sekcję "BIS". Pełna setlista poniżej:
Dangerously in Love (Destiny’s Child song)
Flaws and All
1+1
I Care
River Deep, Mountain High (Ellie Greenwich cover)
I'M THAT GIRL
COZY
ALIEN SUPERSTAR
Lift Off (JAY Z & Kanye West cover)
CUFF IT
ENERGY
BREAK MY SOUL
Formation
Diva
Run the World (Girls)
MY POWER
BLACK PARADE
Savage (Remix) (Megan Thee Stallion cover)
Partition
CHURCH GIRL
Get Me Bodied
Before I Let Go (Maze featuring Frankie Beverly cover)
Rather Die Young (brak na 2. koncercie)
Love on Top (brak na 2. koncercie)
Crazy in Love
PLASTIC OFF THE SOFA
VIRGO'S GROOVE
Naughty Girl
MOVE
HEATED
AMERICA HAS A PROBLEM
PURE/HONEY
SUMMER RENAISSANCE
Statystyki koncertu (podział na piosenki z poszczególnych albumów):
źródło: https://www.setlist.fm/setlist/beyonce/2023/pge-narodowy-warsaw-poland-43a7b373.html
Zaznaczę, że lista utworów miedzy pierwszym polskim koncertem, a tym kolejnego dnia nieznacznie się różniła. Beyonce zrezygnowała z utworu "Love on Top" oraz "Rather Die Young". Szczególnie szkoda mi "Love on Top", gdyż jest to jeden z moich ulubionych utworów artystki i bardzo na niego czekałam. Fakt, że nie wybrzmiał na Narodowym uznaję za największe rozczarowanie, tym bardziej, że dzień wcześniej Amerykanka wyśpiewała go wraz z fanami. Podobno brzmiało to magicznie, ale przy nagłośnieniu PGE Narodowego może jednak Beyonce zadowolona nie była (?). Nie przypuszczam, żeby polscy fani rozczarowali piosenkarkę swoimi wokalnymi zdolnościami i dlatego z tego utworu kolejnego dnia zrezygnowała. Coś jednak musiało pójść nie tak lub stanąć na przeszkodzie, że dwie piosenki Beyonce opuściła. Trochę szkoda. Było za to "Crazy in Love", które możecie posłuchać poniżej.
NAGŁOŚNIENIE
Katastrofa!
Tyle powinno wystarczyć, ale rozwinę swoją myśl, żeby ona, w przeciwieństwie do muzyki na Narodowym, wybrzmiała porządnie. Na stadionie PGE Narodowym byłam kilkukrotnie. Oczywiście przy okazji wydarzeń sportowych, ale również byłam wcześniej na koncercie P!NK w 2019 roku. Na tamtym koncercie bilet miałam na stojącą płytę i udało mi się zająć miejsce blisko sceny. Nagłośnienie, odbiór muzyki i wokali był wówczas bardzo dobry. Nie miałam żadnych zastrzeżeń do tego aspektu show. Co się wydarzyło na koncercie Beyonce? Odpowiedź jest prosta: siedziałam na trybunach górnych, czyli w najwyższej części stadionu. Nie w najwyżej położonym rzędzie, ale jednak wysoko i to było odczuwalne.
Narodowy nie jest po prostu miejscem na takie koncerty. Dźwięk odbijał się od metalowych konstrukcji i elementów tworzących bryłę stadionu. Było nieczysto, pogłos, a kiedy Beyonce weszła i przywitała się kilkoma słowami z fanami, nie zrozumiałam nic, bo brzmiało to wszystko jak jeden wielki bełkot. Z najbliższych rzędów słyszałam tylko komentarze w stylu "Boże, co za dramat!", "Co ona mówi? Nic nie słychać!". Na chwilę udało nam się zejść nieco niżej i ten odbiór muzyki był już lepszy. Oznacza to, że jak już ktoś bardzo chce iść na duży koncert na stadionie w Warszawie powinien odrzucić trybuny górne i brać pod uwagę jedynie trybuny dolne, a najlepiej płytę. Polecam, polecam płytę. Nigdy więcej nie pójdę na trybunę górną...
Dlaczego dobrze, że Beyonce nie zaśpiewała "Halo"? To byłaby masakra dla słuchu publiczności z trybun górnych. Wszelkie wokale, wyciągnięcia dźwięków to była katorga. Nie chcę sobie wyobrażać, jak byłoby z "Halo", które zalicza się do wymagających, poruszających utworów.
SHOW
Było wyśmienicie! I to mając w głowie brak kilku największych hitów, brak "Love on Top", fatalne nagłośnienie, widok z samej góry. Machnęłam na to wszystko ręką, bo nie mam na to wpływu i postanowiłam po prostu super się bawić. Trafiłam na sektor, gdzie wiele osób wyszło z tego samego założenia i niemal cały koncert przetańczyłam. Głos się zlewał, muzyka miejscami wręcz skrzypiała, ale było również wiele świetnych aspektów. Wszystkie pochodziły od samej artystki. Cały koncert był zaplanowany i nie było mowy tu o żadnej improwizacji. Każda sekunda to było część przedstawienia i każdy element musiał zagrać. Fantastyczne choreografie, dużo tancerzy, stroje, światła i wizualna część ukazywana na dużym ekranie. To po prostu show z wysokiej półki. Było niezwykle spójnie i to chcę podkreślić. Nawet utwory z albumu "RENAISSANCE" wykonywane były zgodnie z kolejnością na płycie (przeplatane były innymi utworami). Szanuję!
Koncert podzielony był na kilka części, a w trakcie przerw publiczność była zajęta oglądaniem show tworzonych przez tancerzy. Beyonce w tym czasie przebierała się w nowe kreacje i chwilę później na ekranie ukazywała się zapowiedź zbliżającej się części koncertu. Był nowoczesny pojazd, na którym wjechała artystka, unoszący się koń na którym również śpiewała i kilka innych efektów.
Mam zastrzeżenia do kontaktu z publicznością. Nachodziłam się na koncerty sanah i Adele (nachodziłam to może za dużo powiedziane, ale byłam na dwóch koncertach Brytyjki) i widzę znaczną różnicę w podejściu do fanów. Beyonce przyjechała zrobić show dopięte na ostatni guzik. Nie było tu wielkiej interakcji z fanami, luźnych opowieści z życia, ani opowiadanych żartów. Beyonce okroiła ten element do minimum i zaledwie kilkukrotnie zwróciła się bezpośrednio do warszawskiej publiczności.
BISY
Nie było. Wybrzmiała ostatnia piosenka z listy i światło się zapaliło, a z głośników rozbrzmiało zaproszenie do wyjścia. Jasny sygnał, że nie ma co krzyczeć i wiwatować w oczekiwaniu na choćby jeszcze jedną piosenkę. Tego bisu mi brakło. Dla mnie koncertowa lista byłaby idealna, gdyby na bisy Beyonce wyszła bardzo na luzie w dresie, kapciach i wykonała 2 najpopularniejsze numery. Tego nie było. No cóż.
Podsumowując bardzo krótko ten spory wpis. Zawsze, zawsze warto iść na koncert, by usłyszeć muzykę na żywo i zobaczyć wielkie gwiazdy w swoich popisowych numerach na własne oczy. Nie żałuję zakupionych biletów na koncert na Narodowym. Żałuję, że nie mamy w stolicy godnej areny na takie muzyczne wydarzenia, która sprostałaby wymaganiom światowych artystów i polskiej publiczności. Odradzam wybieranie miejsc na trybunie górnej, zachęcam wybierać się na płytę, ale wciąż trzeba się liczyć z tym, że nie będzie to dźwięk rodem z filharmonii. Basy dają tu radę, ale nic poza tym. Beyonce zrobiła wyśmienite, zaplanowane i przećwiczone show, gdzie nie było miejsca na improwizacje i znaczny kontakt z fanami. Bawiłam się bardzo dobrze, ale duża zasługa w tym mojego podejścia i solidnych efektów wizualnych. Gdybym taki dźwięk miała mieć na koncercie Adele to bym płakała cały rok.
KulturoNIEznawczyni
Comments