top of page

"Halo, pogotowie?" Yanek Świtała o pierwszej pomocy

Z czym Wam kojarzą się książki medyczne lub poradniki z tej tematyki? Zapewne powiecie, że pisane są nudnym, monotonnym i wręcz usypiającym językiem. Niekiedy bardzo trudne jest więc przebrnięcie przez taką literaturę. Wystarczy jedna nieudana książka, aby porzucić pomysł chwycenia po podobny tytuł. Jeśli kiedykolwiek już zraziliście się do poradników medycznych, to jest dla Was ratunek. Tym ratunkiem jest książka "Halo, pogotowie?", a koło ratunkowe rzuca Yanek Świtała.


Co jest takiego wyjątkowego w tej pozycji? Może to, że jest wartościowa i na dodatek opowiada o tajnikach ratowania życia w sposób przystępny i z humorem. Krótka książka przykuwa uwagę chwytliwym tytułem i kryje w sobie coś więcej niż żarty. Jeśli w ostatnim czasie przeszło Wam przez myśl, że dobrze byłoby sobie przypomnieć podstawy pierwszej pomocy, to jest to coś dla Was.


Yanek Świtała Halo, pogotowie? Jak ratować życie i nie przesadzić - okłądka książki

Jan Świtała to ratownik medyczny, który szerszej publiczności może być znany nie tylko przez działanie zawodowe, ale również liczne wystąpienia i wywiady w mediach. Fajnie, że możemy poznawać z pierwszej ręki historie ratowników medycznych i dzięki temu jeszcze bardziej podziwiać i szanować ich pracę. W swojej książce Świtała opowiada nie tylko o historiach ze szpitala, ale głównie skupia się na tym, co zrobić, jeśli przyjdzie nam udzielenie pierwszej pomocy. A wbrew pozorom sytuacji ku temu wcale w życiu przeciętnego Kowalskiego nie jest mało. Pierwsza pomoc to nie tylko słynna resuscytacja krążeniowo-oddechowa (RKO), którą ćwiczył niemal każdy z nas przy okazji lekcji w szkole. Czy jesteście pewni, że wiecie jak należy zachować się, aby pomóc dziecku, które udławiło się winogronem i czy na pewno warto nachylać się, żeby sprawdzić oddech kierowcy, który uległ przed momentem wypadkowi?


Od razu odpowiem, że oczywiście sprawdzamy czynności życiowe poszkodowanego w wypadku, ale przede wszystkim pamiętamy o swoim bezpieczeństwie. I w tym przypadku, przed nachyleniem się, należy pamiętać, aby upewnić się, że poduszka powietrzna już wystrzeliła. Chyba nikt nie chciałby trzymać głowy przy głowie poszkodowanego, gdy poduszka powietrzna nagle wystrzeli w waszym kierunku. To są niekiedy tak proste i logiczne wskazówki, o których nie pamiętamy, albo nikt wcześniej ich nam nie przekazał. Po to właśnie jest ta książka. To nie jest w mojej opinii pełnoprawny poradnik ani kompendium wiedzy. Znajdziemy tam mnóstwo wartościowych informacji, które co trochę warto sobie przypominać. Dlatego zapewne jest to książka z chudym grzbietem, aby móc łatwo do konkretnych zagadnień co jakiś czas wrócić.



TRENING CZYNI MISTRZA


Czasami myślimy sobie, że pewne zachowania są łatwe, przecież ile razy słuchaliśmy o podstawach pierwszej pomocy, przecież uciskaliśmy fantom z trzy razy w życiu i co najmniej raz "przeturlaliśmy" kolegę w pozycję bezpieczną. Czy to wystarczy, aby dobrze zareagować w sytuacji, gdzie będziemy się trząść z nerwów i wszystko nam się zacznie mieszać, bo w nagłej sytuacji świat w głowie wiruje? Odpowiedź oczywiście jest prosta: zapewne nie. Moment, w którym poczułam się głupio to ten fragment:


"Każda okazja do poćwiczenia jest dobra. [...] nawet na Święcie Pieczonego Ziemniaka Sałatkowego, obstawianego przez OSP Biedawólka Dolna, z fantomem z czasów pamiętających wejście Polski do Unii, którego można było pouciskać przez minutę za pięć złotych, też zawsze to robiłem, mimo że zajmuję się tym zawodowo i w miarę często. Każda praktyka wzmacnia naszą pamięć mięśniową, która zwłaszcza w przypadku niemedyka jest bezcenna."

I po przeczytaniu książki "Halo, pogotowie? Jak ratować życie i nie przesadzić" wiem, że nigdy więcej nie przejdę obojętnie obok ratowników z fantomem, bo "przecież już kiedyś uciskałam". Ćwiczenia to podstawa, aby w trudnej sytuacji zareagować poprawnie. A czym więcej nas potrafi, tym lepiej.



PRZED PRZYJAZDEM KARETKI


Moje zaskoczenie i niewiedza ukazała się chwilę później. Przyznam, że zupełnie nie przyszłoby mi do głowy, aby w sytuacji wezwania ratowników do domu, przygotować się do tej wizyty zamykając zwierzaki w oddzielnym pokoju. Gdybym miała wielkiego wilczura to pewnie to byłby pewien odruch, ale mała psinka? Jan Świtała dosadnie informuje, że jako ratownik medyczny nie wejdzie do mieszkania, gdzie przywita go choćby pocieszny chihuahua. Zasada pierwsza - dbamy o własne bezpieczeństwo. Trudno przewidzieć, jak zmieni się zachowanie Fafika, gdy rozpocznie się procedura uciskania klatki piersiowej jego właściciela. Pamiętajmy więc, że czekając na przyjazd karetki powinniśmy zadbać, aby zamknąć naszych milusińskich w pomieszczeniu z dala od miejsca akcji.


Jeśli jesteście w domu poszkodowanego, warto przygotować najważniejszą i najnowszą dokumentację medyczną. Oczywiście nie fiksujemy się na operacje wycięcia migdałków sprzed 20 lat, o czym żartuje Yanek Świtała. Ratownikom natomiast na pewno przyda się wiedza o ostatnio zażywanych lekach, grupie krwi, alergenach i uczuleniach oraz ostatnich wizytach w szpitalu.


Karetka pogotowia


RESUSCYTACJA KRĄŻENIOWO ODDECHOWA


Jesteście ciekawi, w ilu przypadkach zatrzymania krążenia poza szpitalem, zostaje podjęta resuscytacja przez naocznych świadków takiego zdarzenia? Niestety te dane nie są zbytnio optymistyczne. Według Europejskiej Rady Resuscytacji w krajach objętych badaniem tylko w 50–60% przypadków pozaszpitalnego nagłego zatrzymania krążenia resuscytacja zostaje podjęta. To oznacza, że żyjemy w świecie, gdzie przy zatrzymaniu pracy serca, nasze szanse na dalsze życie to czysta ruletka. Połowie takich osób zostanie udzielona pomoc, druga zaś będzie czekać, a szanse w takiej sytuacji z każdą sekundą gwałtownie maleją. Mamy mniej więcej cztery minuty, zanim w mózgu zaczną powstawać nieodwracalne zmiany spowodowane niedotlenieniem. Prowadząc RKO, kupujesz czas do przyjazdu karetki.


Dlaczego tak się dzieje? Wciąż na pewno wielu z nas odczuwa przerażenie na myśl o sytuacji, gdzie trzeba pochylić się nad osobą wymagającą pomocy i rozpocząć uciskanie. Nikt zapewne nigdy nie będzie gotowy psychicznie na rozpoczęcie RKO swoich najbliższych, ale to właśnie w takich przypadkach zależy nam najbardziej. Inna sprawa, to to, że boimy się o to, że jeszcze pogorszymy sytuację niż polepszymy. A to myślenie zupełnie niesłuszne.


Uciskaniem nigdy nie zrobisz nikomu krzywdy. Nawet jeśli po drodze pomylisz się ze stresu i zaczniesz resuscytować kogoś, kto tego nie potrzebował, to na pewno da on ci o tym znać bardzo szybko i w gwałtownej formie.*

Pod powyższym cytatem jednak trzeba dodać gwiazdkę, bo sytuacja, gdzie faktycznie możemy zrobić komuś krzywdę przez wykonywanie RKO to moment, gdy zaczniemy uciskać bez zatamowania masywnego krwotoku. Pamiętajmy więc, że tamowanie krwotoku jest ważniejsze od sprawdzania oddechu. Jeśli widzisz dużą ilość krwi, to najpierw lokalizujesz krwawienie i próbujesz zatamować wypływ krwi na zewnątrz organizmu. "Jeśli zaczniesz uciskać klatkę piersiową poszkodowanego, który nie oddycha, ale masywnie krwawi, to wypompujesz z niego na zewnątrz całą krew i nie będzie już szans, żeby wrócił do żywych."


Jeśli poszkodowany nie oddycha, ale nie ma krwotoku to oczywiście możemy wówczas przystąpić do uciskania. Świtała podkreśla, że RKO najlepiej wykonywać na nagiej klatce piersiowej, więc zupełnie nie szczypiemy się z podnoszeniem koszulki czy nawet z jej rozcięciem, a w przypadku kobiet z obniżeniem stanika. Po 3-4 uciśnięciu w większości przypadków bardzo możliwe, że poczujemy i usłyszymy chrupnięcie. I to nic złego. Ważne, aby być na to przygotowanym. Gdyby nie ta książka, to na pewno nie byłabym tego świadoma. Złamanie mostka to zapewne nic przyjemnego dla ratującego, szczególnie, gdy wykonujemy resuscytację po raz pierwszy.


Pierwsze połamanie mostka pamięta się długo – u mnie było tak, że poczułem to aż we własnych zębach. Ale spodziewałem się takiej możliwości i byłem na nią przygotowany, więc kontynuowałem uciskanie.

Szkoda, że fantomy nie mają opcji, aby każdy uciskający mógł poczuć pewne chrupnięcie i je usłyszeć w trakcie zwykłego ćwiczenia w bezpiecznych warunkach. Uciskanie fantoma kojarzy się pewnie wielu z nas z bezstresowym naciskaniem. Jest miło i przyjemnie, ale jak mówi ratownik medyczny, na prawdziwym organizmie wygląda to jednak zupełnie inaczej. Nie powiem, jak wygląda to z mojego doświadczenia, bo pewnie, jak większość z Was, wciąż nie doświadczyłam takiego zdarzenia.


Jeśli jednak sytuacja zatrzymania akcji serca spotka Cię w domu, a towarzyszy ci kilka osób, warto w rolę "machacza" na dwór wysłać osobę, która najbardziej panikuje. To też bardzo cenna rada z tej książki.


resuscytacja krążeniowo oddechowa


PRZYGOTOWANIE NA SYTUACJĘ AWARYJNĄ


Wspomniałam wcześniej o tym, jak ważne jest ćwiczenie uciskania na fantomie. Jeśli tylko mamy taką możliwość to korzystajmy. Praktyki nigdy za wiele. Pamiętajmy o odpowiednim tempie. Warto pod nosem nucić "Stayin' Allive" zespołu Bee Gees z bitem 103 bpm, czyli idealnym do ratowania ludzkiego życia.


Nigdy nie wiemy, kiedy nadejdzie moment, gdy nasza pomoc będzie potrzebna naszym bliskim lub zupełnie obcym ludziom spotkanym podczas wypadku. Jak wiadomo, najwięcej wypadków zdarza się w domu, więc po przeczytaniu tej lektury już wiem, że warto właśnie własne mieszkanie przygotować na nieprzyjemną sytuację. Odpowiednia apteczka, gaśnica, którą potrafimy używać. Na marginesie; zakładam, że macie gaśnicę w pracy, w samochodzie czy w domu, ale czy kiedykolwiek próbowaliście ją uruchomić? Gaśnice mają swój termin ważności, więc gdy dobiega on końca warto zabrać ją w bezpieczne miejsce na dworze i przećwiczyć jej używanie. Moc takiej gaśnicy może co najwyżej pomóc przy palącym się garnku lub stercie liści, dlatego nie liczmy na cuda w przypadku płonącego domu. Dodatkowo warto zakupić specjalny koc gaśniczy, który pomoże w przypadku wszelkich gorących awarii w kuchni. Pamiętajmy, że nie zalewamy wodą palących się substancji tylko pozbawiamy je dostępu do tlenu. Zakrycie garnka kocem gaśniczym czy przykrywką jest odpowiednim krokiem. Zalaniem go wodą to szybka droga do wybuchu, o czym wspomina Yanek Świtała.


Przykładowy spis leków w apteczce domowej polecany przez Jana Świtałę:

• Aspiryna 500 mg, rozpuszczalna w wodzie

• Paracetamol w tabletkach 500 mg

• Pyralgina w tabletkach 500 mg

• Ibuprofen w tabletkach 500 mg

• No-Spa w tabletkach 20/40 mg

• Tabletki „na gardło”

• Loperamid w tabletkach 2 mg

• Elektrolity do rozpuszczenia w wodzie, forma dowolna, 2 opakowania

• Furagina 50/100 mg w tabletkach

• Tabletki do uzdatniania wody

• Xylometazolina, krople do nosa

• Maści na bóle kostno-stawowe, np. z Ketoprofenem

• Sól fizjologiczna do inhalacji


Jeśli masz małe dzieci, do rozważenia:

• Paracetamol 125/250 mg w czopkach

• Paracetamol w syropie

• Ibuprofen w syropie


Środki opatrunkowe:

• Gaza 1 m² (4 sztuki)

• Gaza 0,5 m² (4 sztuki)

• Gaziki jałowe 5 × 5 cm (1 opakowanie)

• Bandaż dziany 5 cm (4 sztuki)

• Bandaż elastyczny 10 cm (4 sztuki)

• Bandaż elastyczny 15 cm (2 sztuki)

• Chusta trójkątna (2 sztuki)

• Siatka opatrunkowa – różne rozmiary (1 sztuka)

• Plaster wodoodporny z opatrunkiem

• Plaster bez opatrunku

• Opatrunki hydrożelowe

• Folia NRC (8 sztuk)

• Coś do dezynfekcji ran/skóry

• Pęseta

• Opaska uciskowa (CAT, SOF, SAM-XT)

• Ostre nożyczki

• Powertape


Samochód warto zaopatrzeć w podobne środki opatrunkowe. Nie przechowujemy w samochodzie leków, bo nie jest to odpowiednie miejsce dla nich. Dodatkowo sprawdźmy, czy mamy komplet kamizelek ochronnych (1 dla każdego pasażera) i gaśnicę najlepiej 2-4 kilogramową. Przy sobie zawsze powinniśmy mieć rękawiczki jednorazowe. Bez nich pomoc przy jakiejkolwiek krwawiącej ranie będzie dla nas niebezpieczna.


apteczka


KU PRZESTRODZE


Na koniec, ku przestrodze, film, który wstrząsa. Jeśli macie poświęcić 7 minut na coś wartościowego, to niech będzie to obejrzenie filmu z pożaru. Przerażające, wstrząsające i bardzo pouczające nagranie pochodzi z 2003 roku z koncertu w klubie Station na Rhode Island. Mały pokaz pirotechniki w środku budynku spowodował zaprószenie ognia. Początkowo wyglądało to bardzo niewinnie, ale autor nagrania od razu wiedział, że czasu na ucieczkę jest bardzo mało. Od razu rzucił się do wyjścia. Niestety osoby, które zlekceważyły pierwsze płomienie – zginęły w budynku. Po dosłownie kilku minutach płonęło już wszystko.



Szczególnie polecam śledzenie wydarzeń, sekunda po sekundzie, które opisał jeden z komentujących. Na pewno ten komentarz łatwo znajdziecie. Jest to nagranie poruszające i przerażające zarazem. Nigdy nie bagatelizujmy nawet najmniejszych płomieni!



 


Na koniec kilka słów o samej książce. Skupiłam się bowiem bardziej na opisaniu kilku najciekawszych tematów z "Halo, pogotowie? Jak ratować życie i nie przesadzić." Nie była więc to klasyczna recenzja, bo nie czułam potrzeby skupiania się na formie. Tu ważny jest przekaz, choć i forma jest bardzo przyjemna. Sięgnijcie po książkę Jana Świtały, bo to co tu opisałam to raptem kropla w morzu. Po tej lekturze dowiecie się znacznie więcej, a dodatkowo w książce umieszczone są kody QR, które linkują do krótkich filmów na You Tubie. Nigdy nie wiadomo, kiedy taka wiedza okaże się bezcenna. Nie jest to żadna reklama, więc możecie być pewni, że całkowicie, szczerze i z głębi serca polecam tę lekturę.



KulturoNIEznawczyni

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page