Idąc do Teatru Polskiego nigdy nie wiem, czego dokładnie mogę się spodziewać. Byłam tu już na sztukach zadziwiających, jak "M.G.", gdzie po przerwie została zaledwie połowa publiczności; byłam też na takich wzbudzających znacznie mniejsze emocje, jak wierne przedstawienie "Tanga" Sławomira Mrożka. Teatr Polski to bardzo przyjemne miejsce do rozkoszowania się kulturą, więc bywam tu względnie często. Tym razem padło na "Antygonę", a ja poszłam w nastroju oczekiwania na spektakl, który odda dokładnie to, o czym pisał Sofokles.
Premiera "Antygony" miała miejsce 5 października; mój bilet zaś wskazywał datę o 4 dni późniejszą. Mogę więc potwierdzić, że sztuka ta, to w nowym sezonie teatralnym moja pierwsza premiera. Będzie ich zapewne jeszcze kilka, bo poza doskonale znanymi klasykami poszczególnych teatrów, mam już zakupione bilety właśnie na spektakle debiutujące.
źródło: Teatr Polski, teatrpolski.waw.pl/pl/spektakle/spektakle_w_repertuarze?id_act=972
Zacznę od tego, że przed spektaklem już można było ujrzeć pojedyncze recenzje tego tytułu. Staram się nie czytać opinii przed obejrzeniem sztuki, więc i tym razem je ominęłam. Jeden z tytułów jednak krzyczał, że "Antygona" została bardzo upolityczniona. Od razu się do tego ustosunkuje. Żyjemy obecnie w takich czasach, gdzie temat polityki pojawia się w kabaretach, skeczach, muzyce. Polityka szczególnie obecna jest z nami teraz, tuż przed wyborami. Czy czas premiery sztuki nie umożliwiał wykorzystania jej w celach politycznych? Owszem. Ale czy tak zostało zrobione? Moim zdaniem zupełnie nie.
Mając z tyłu głowy, że gdzieś taka opinia się pojawiła, oglądałam z uwagą, czy któryś z fragmentów sztuki nie będzie odnosić się do sytuacji politycznej, albo któraś z postaci nie będzie zachowywać się podobnie do któregoś z polityków. Przyznam, że gdybym miała się doszukiwać, to oczywiście coś bym znalazła. Gdybym jednak nie szła z nastawieniem szukania takiego odniesienia, na pewno bym nic tu nie zauważyła. Mówiąc krótko, jeśli ktoś się obawia, że w postaci Kreona znajdzie reprezentanta obozu rządzącego, a Antygona to któraś z pań Lewicy, to bez obaw. Nic tu takiego się nie pojawia. Dyrektorem Teatru Polskiego jest Andrzej Seweryn, więc przykład oczywiście nie mógł być odwrócony. Antygona przeciwstawia się autorytarnej władzy, ale nie jest to pierwsza, ani ostatnia bohaterka w literaturze, która taką postawę przyjmuje.
"Antygona" w takim wykonaniu to bardziej opowieść o kwestiach sumienia, podejściu do świętości. Kreon to przedstawiciel racjonalności. Ma w świadomości to, że został zdradzony, a mężczyzna, który chciał najechać na jego kraj, nie może szukać tu miejsca na pochówek. Antygona zaś wierzy w życie pozaziemskie i pragnie spokoju duszy swojego brata, który może zostać osiągnięty tylko po należytym pochówku. W sztuce tej niezwykle wyraźne jest przedstawienie właśnie takiej różnicy poglądów. Dla przypomnienia krótki opis, o czym opowiada Sofokles w swoim dziele.
źródło: Teatr Polski, teatrpolski.waw.pl/pl/spektakle/spektakle_w_repertuarze?id_act=972
Streszczenie
Akcja rozgrywa się w Tebach po wojnie domowej. Po bitwie dwaj bracia, Eteokles i Polinejkes, zabili się nawzajem, walcząc o władzę nad miastem. Kreon, nowy król Teb, wydał dekret, że Eteokles, który bronił miasta, zostanie uroczyście pochowany, ale ciało Polinejkesa, który przeszedł na stronę wroga, zostanie pozostawione na pastwę ptaków i zwierząt jako kara za zdradę.
Antygona, siostra Eteoklesa i Polinejkesa, naruszając dekret Kreona, postanawia pochować ciało Polinejkesa, aby zapewnić mu godny pochówek i zasłużony spokój w zaświatach. Uważa bowiem, że prawo boskie jest ważniejsze od praw ludzkich i wierzy, że ma moralny obowiązek pochować swojego brata, nawet jeśli ten sprzeciwił się władzy. Jej siostra Ismena boi się Kreona i nie wspiera siostry w jej działaniu.
Kreon, odkrywszy działanie Antygony, jest zdeterminowany na jej ukaranie. Nie ma dla niego znaczenia nawet to, że jest ona narzeczoną jego syna Hajmona. Nie uznaje jej usprawiedliwienia moralnego, a jedynie widzi nieposłuszeństwo. Karze Antygonę śmiercią przez zamknięcie żywcem w grocie skalnej poprzez przykrycie jaskini kamienną płytą.
W międzyczasie Kreon odbywa trudną rozmowę ze swoim synem, który broni narzeczonej. Władca jest jednak nieugięty. Zmienia dopiero zdanie, gdy pojawia się wróżbita Tyrezjasz, który twierdzi, że Kreona czeka klęska i śmierć najbliższych. W obawie przed tym, Kreon decyduje się uwolnić Antygonę. Jest jednak już za późno. Przychodzi wiadomość o samobójstwie Hajmona, który widząc, jak Antygona odbiera sobie życie, sam przebija się mieczem. Chwilę później w jego ślady idzie jego matka - Eurydyka. Tym samym Kreon traci zarówno syna, jak i żonę.
Wchodząc na widownię Teatru Polskiego, zwróciłam uwagę na piękną scenografię. Utrzymana w jednolitej, kamiennej kolorystyce bardzo przypadła mi do gustu. Zapowiadała bardzo klasyczne, wierne przedstawienie sztuki Sofoklesa, na co liczyłam. "Antygona" jako tragedia antyczna to utwór, który do mnie przemawia, dlatego nie czuję potrzeby jego modyfikowania. Ma w sobie wiele wartości, dlatego takie dokładne przedstawienie jest w tym przypadku rzeczą dobrą i pożądaną.
Scenografia składa się przede wszystkim z ogromnej, kamiennej ściany budynku z oknem i wejściem. Klimat zachowany i jak najbardziej pasujący do antycznego dzieła. Do tego na scenie dwa kamienne podesty, które mimo jakiegoś zamysłu chyba nie do końca spełniały konkretne funkcje. Jeden z nich był niby celą Antygony, ale w żaden sposób to do mnie nie przemawiało, bo wcześniej, jak gdyby nigdy nic przechodziły przez niego inne postacie.
źródło: Teatr Polski, teatrpolski.waw.pl/pl/spektakle/spektakle_w_repertuarze?id_act=972
Co Teatr Polski zrobił z "Antygoną"? Mój główny zarzut i to czego pojąć nie mogę to zupełne odejście od antycznych strojów na rzecz... współczesnego stylu ala Indiana Jones. Szczególnie te męskie kostiumy gryzły mi się bardzo z antyczną scenografią. Jestem w stanie domyśleć się, że stroje miały nieco uwspółcześnić tę sztukę i pokazać, że z problemem etyka/religia a prawo/władza świecka mierzył się człowiek w starożytności, ale też jest to obecne i dzisiaj. Myślę, że było wiele innych sposobów na uwypuklenie tej myśli, ale bez tak dużej ingerencji w klasyczne stroje, które oddawałyby klimat "Antygony". Nie mogłam wyzbyć się myśli, że Kreon w zielonej koszuli bardziej przypomina Indianę Jonesa niż władcę starożytnego miasta.
źródło: Teatr Polski, teatrpolski.waw.pl/pl/spektakle/spektakle_w_repertuarze?id_act=972
Już abstrahując od strojów to sama sztuka nie będzie moją ulubioną. Zaznaczam, że nie była zła. Odegrana bardzo poprawnie i wiernie opowiedziała perypetie Antygony, ale to jednak za mało. To co mi nie zagrało to fakt, że najciekawsze wydarzenia zostały opowiedziane głosem bohaterów relacjonujących, że coś widzieli, a nie pokazane na scenie. Jako widzowie nie mieliśmy szansy zobaczyć, jak Antygona posypuje ciało Polinejkesa, nie widzieliśmy również akcji, kiedy zostaje ona złapana na gorącym uczynku, nie zobaczyliśmy ani na chwilę więzi Antygony i Hajmona, nie zobaczyliśmy zamykania Antygony w grobie, ani tego jak odbiera sobie życie. Nie zobaczyliśmy rozpaczy jej narzeczonego i przebicia się mieczem, nie widzieliśmy też samobójstwa jego matki. Czyli nie widzieliśmy nic z najbardziej emocjonujących fragmentów. Historia została ukazana tak, że o wszystkich tych wydarzeniach widz jest poinformowany, ale nie może ich ujrzeć na własne oczy. To moje zażalenie, ale myślę, że nie tylko moje.
Lubię w trakcie wychodzenia z teatru słuchać głosów wokół, gdzie wyłapuję poszczególne opinie - takie bardzo szczere, rzucone na szybko. Często są one bardzo wprost, gdyż, jak zauważyłam, ludzie nie przywykli do krycia swoich negatywnych opinii. Już w toalecie usłyszałam wrażenia młodej kobiety, która stwierdziła "Prawie zasnęłam. To po prostu nie mogło być ciekawe". I hej, właśnie o to chodzi, że ja też lekko podtrzymywałam oczy w pewnym momencie, ale z drugą częścią opinii zgodzić się nie mogę. To mogło i powinno być ciekawe! Gdyby tylko wcześniej wymienione przeze mnie akcje zostały przedstawione na deskach teatru, byłoby zupełnie inaczej.
Podsumowując, jak zawsze polecam pójść, bo nie chodzi o to, żeby odrzucać sztukę na podstawie jakiejś opinii, szczególnie, gdy sama mówię, że się nie znam. To byłoby nieracjonalne! Idźcie do teatru i sami sprawdźcie, sami oceńcie, sami wystawcie opinię. Teatr Polski bardzo lubię i nawet gdy zaskakuje mnie Indianą Jonesem w Tebach to wiem, że do tego miejsca jeszcze niejednokrotnie wrócę. Kolejne spotkanie już za dwa tygodnie. Widzimy się na "Weselu"!
KulturoNIEznawczyni
Comments