top of page

Nie jest dobrze... "Piękna Lucynda" Teatr 6. Piętro [recenzja]

Kiedy już sądziłam, że znaleźliśmy z Teatrem 6. Piętro nić porozumienia, przychodzi ona - Piękna Lucynda. I co? I niszczy wszystko, co było między nami. Nasze nieśmiałe spojrzenia, delikatne uśmiechy, przypadkowe dotknięcia. Dobra, dobra, bo zabrzmiało to dramatycznie. Znów zacznę artykuł od zapewnienia, że uwielbiam teatr na szóstym piętrze, ale nie jestem bezkrytyczna. Dziś przyniosę sporo krytyki, ale są to szczere słowa. „Piękna Lucynda” mnie zawiodła. Bardzo.


Pamiętam swoje uczucia podczas przerwy w sztuce „Bliżej”. Musiałam odetchnąć, wiedząc, że spektakl poszedł w złą stronę. Choć wówczas miałam silne negatywne odczucia, wierzyłam, że Teatr 6. Piętro nie dostarczy mi więcej takich wrażeń. W końcu to właśnie tu obejrzałam kilka fantastycznych tytułów, które ochoczo polecam wszystkim znajomym. Wybitny "Niezwyciężony" z Agnieszką Grochowską, wyśmienite "Things We Do For LOVE" z Anną Dereszowską, czy "Edukując Ritę" ze świetnym duetem Dębska i Baka. Na szóstym piętrze dzieją się fantastyczne rzeczy, ale jak widać są też takie, o których chciałabym zapomnieć. Dzisiaj niestety o takim spektaklu, bo "Piękna Lucynda" przyniosła sporo zniesmaczenia. A nie tego szukam w teatrze.


"Piękna Lucynda" Teatr 6. Piętro plakat

A jak wolicie pozytywne recenzje to zapraszam do czytania:




Czuję się w obowiązku napisać tę recenzję z pełną szczerością, jak zawsze. Widziałam ogrom pozytywnych recenzji, świetnych opinii i zachwytów nad „Piękną Lucyndą” i szczerze mówiąc, zupełnie ich nie rozumiem. Czy oglądaliśmy ten sam spektakl? Oczywiście, nasze poczucie humoru i dobrego smaku mogą się różnić, dlatego pamiętajcie, że to moja subiektywna opinia. Jeśli się z nią nie zgadzacie, zapraszam do sekcji komentarzy pod artykułem. Chętnie wymienię się kulturalnymi argumentami. Może ktoś mi wprost napiszę, że ja tej sztuki nie zrozumiałam. Bardzo to możliwe.


Piękna Lucynda kadr ze spektaklu

źródło: mat. Teatru 6. Pietro, https://teatr6pietro.pl/spektakle/piekna-lucynda/


CO POSZŁO NIE TAK?


Co zawiodło w „Pięknej Lucyndzie”? Niestety, było wiele elementów, które mnie rozczarowały. Czułam się zmęczona, zmieszania i zniesmaczona. O ile zmęczenie można w teatrze jakoś przełknąć, to zniesmaczenie jest już trudniejsze do zaakceptowania. Spektakl był monotematyczny i przerysowany, a niektóre sceny można by określić jako zmanierowane, a nawet nieprzyzwoite. Z trudem dotrwałam do końca. Całość opiera się na żartach niskich lotów, które są podkręcane poprzez niesmaczne gesty z podtekstem seksualnym i sugestywną mimikę. To niestety mnie nie bawiło.


Żarty wychodzące z ust aktorów były na podobnym poziomie. Chcąc przełamać mowę współczesną staropolską, uczyniono to bez dobrego smaku. Padają sformułowania, które kiedyś były uznawane za normalne, ale w XXI wieku i we współczesnym teatrze teksty takie jak „Czy mogę się na panią spuścić?” nie brzmią dobrze, gdy zostają wypowiedziane w konkretnym celu, a odbiorczyni tych słów wykazuje zdziwienie. Gdyby sztuka opierała się na staromowie w poważnym dramacie, takie słowa można by zrozumieć w ich historycznym kontekście, jako pytanie o zaufanie. Jednak w tym przypadku były one żenujące i trudne do obronienia. Może ktoś uzna, że mam zbyt surowe wymagania, ale naprawdę nie brzmiało i nie wyglądało to dobrze.


"Piękna Lucynda" Teatr 6. Piętro kadr

źródło: mat. Teatru 6. Pietro, https://teatr6pietro.pl/spektakle/piekna-lucynda/


Jeśli ktoś lubi taki humor to będzie się śmiał i przy ocieraniu ręką o rulon listu. Ja jednak poproszę o coś innego. Tyle w tym akapicie, ale obiecuję, że znajdę kilka pozytywów w tej sztuce. Póki co idziemy dalej.


A postacie? Są przerysowane, strasznie przerysowane. Są takie sztuki, gdzie jeden z bohaterów jest skrajnie przerysowany i robi za takiego śmieszka. Tu takich "śmieszków" miała być chyba cała grupa. Wychodzi jednak z tego ciężkostrawna papka. Dialogi między poszczególnymi postaciami w kilku scenach były znacząco zbyt długie. Ponawianie tematu i mówienie o nim na sto sposobów na okrętkę i dookoła licząc, że któryś z żartów w międzyczasie chwyci, nie sprawdza się dobrze.


"Piękna Lucynda" Teatr 6. Piętro recenzja

źródło: mat. Teatru 6. Pietro, https://teatr6pietro.pl/spektakle/piekna-lucynda/


Co do scenariusza, zastanawia mnie, gdzie tkwi problem. Podsumowując historię mamy tu pierwszą sytuację, gdzie dowiadujemy się, że Hrabia Adam, przez pewne zawirowania, nie mógł stawić się na wyczekiwane spotkanie z tytułową Lucyndą. Stąd obawa, że nie dostanie drugiej szansy. Ale ją dostaje, problem znika i pojawia się miłość. Drugim wyzwaniem jest sprawienie, aby wuj Adama nie starał się o rękę Lucyndy, ale to rozwiązuje jedna rozmowa ciotki Lucyndy z Hrabią Faworskim. I już. Kurtyna. Albo może KURRRRRR...tyna. Bo tak pada w spektaklu.


POZYTYWY MIMO WSZYSTKO TEŻ SĄ


Mimo negatywnej oceny spektaklu, dostrzegam również pozytywne aspekty. Krzysztof Tyniec jest świetny! Nie gra tu wielkiej roli, a jego postać bazuje na ruchach tanecznych, ale są one za każdym razem w punkt. Krzysztof Tyniec ma w sobie pewną dostojność i majestatyczność. Uwielbiam! Moje oczy właśnie jego szukały na scenie najczęściej.


Mogłabym się przyczepić do detali. Wraz z drugim Złotym Młodzieńcem (Sylwester Maciejewski) występowali w kilku scenach i gryzło mi się trochę, że ruchy są odmienne. Niby takie same, ale na przykład jeden z aktorów kończył ruch ręką uniesioną nad głowę, drugi ręka na wysokości barku. Sporo było tego typu różnic. Akurat tu nie zdziwiłabym się, gdyby był to zamierzony efekt, ale to tak na marginesie. Złoci Młodzieńcy obaj są na plus.


"Piękna Lucynda" Teatr 6. Piętro obsada

źródło: mat. Teatru 6. Pietro, https://teatr6pietro.pl/spektakle/piekna-lucynda/


Mimo że moja ocena spektaklu jest negatywna, chcę podkreślić, że doceniam wysiłek i talent wszystkich zaangażowanych w produkcję. Aktorzy wchodzą w swoje role z pełnym zaangażowaniem, a jakość ich gry jest niezaprzeczalna. Są przerysowani, ale taki na nich był zamysł. Jakość aktorska nie podlega dyskusji. Na scenie pojawiają się aktorzy z polskiej czołówki i nie można do ich gry mieć zastrzeżeń. To po prostu scenariusz i opakowanie jest czymś, co mnie tu boli.


Stroje dopieszczone, piękne i dopracowane. Do tego Teatr 6. Piętro już mnie zdążył przyzwyczaić i jakości w tym elemencie nie traci. Za kostiumy odpowiedzialna jest Beata Harasimowicz, więc tu wielkie ukłony w stronę tej pani.


Samo zakończenie było ładne. Gdyby wnętrze było równie piękne to można byłoby wówczas określić je jako poruszające. Niemniej scena finałowa była trafiona.


"Piękna Lucynda" Teatr 6. Piętro

źródło: mat. Teatru 6. Pietro, https://teatr6pietro.pl/spektakle/piekna-lucynda/



Po obejrzeniu „Pięknej Lucyndy” wyszłam z teatru z uczuciem zażenowania, które będzie mi towarzyszyć przy wspominaniu tego spektaklu. Jednak warto pamiętać, że słabe spektakle są częścią teatralnego krajobrazu, który pozwala nam docenić te lepsze sztuki. Jeśli pytacie, czy warto obejrzeć ten spektakl, moja odpowiedź brzmi „tak”, ponieważ każda wizyta w teatrze jest okazją do kształtowania własnego gustu.  Sztuka zawsze jest kwestią gustu, więc to, że nasze opinie są różne, jest normalne. Mam nadzieję, że przyszłe przedstawienia w Teatrze 6. Piętro przyniosą mi więcej pozytywnych emocji.


Po recenzji "Bliżej" jeszcze mnie wpuszczali na widownię, mam nadzieję, że i teraz mi wybaczą szczerość. Ja naprawdę lubię Teatr 6. Piętro i bardzo chętnie wrócę tu ponownie. Cóż mogę poradzić, "Piękna Lucynda" nie spełniła moich oczekiwań, ale wierzę, że kolejne obejrzane spektakle przyniosą mi więcej pozytywnych emocji.



KulturoNIEznawczyni


tagi: Piękna Lucynda Teatr 6. Piętro recenzja, teatr, komedia, kostiumy, teatr warszawa, opinia, ocena, negatywna recenzja, obsada, czas trwania, krytyk teatralny, kulturoznawczyni, kulturonieznawczyni, Roznerski, Śleszyńska, Gąsowski, Kalska, czy warto zobaczyć

1 komentarz

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

1 Comment


Spektakl „Piękna Lucynda” to drugie moje przedstawienie na 6.Piętrze i lekki zawód. Lekki, bo nie jestem do końca bezstronna. Aktorzy, których do tej pory widziałam jedynie na szklanym ekranie, nagle są na scenie i grają wyśmienicie. Role Doroty Stalińskiej i Hanny Śleszyńskiej to creme de la crème. Więc nawet jeżeli przedstawienie jako całość nie było porywające, to te dwie panie zrekompensowały wszystkie braki.

Like
bottom of page