top of page

Kabaret nie do końca do śmiechu. "Kabaret warszawski" - Nowy Teatr

Kolejna wizyta w Nowym Teatrze sprawia, że teatr ten wspina się na pierwsze miejsce w kategorii najczęściej przeze mnie odwiedzanych. Pięciogodzinna sztuka to popis w wykonaniu Magdaleny Cieleckiej. Nagość, erotyka i dużo seksu. A o co chodziło w tym spektaklu? Tego do końca nie wiem; o to pytajcie Warlikowskiego.


"Kabaret warszawski" na stronie teatru przykuwa uwagę od pierwszego ujęcia. Na plakacie widnieje Magda Cielecka w roli Sally Bowles (czy to nie dziwne, że Cielecka w Nowym Teatrze gra ciągle aktorki?). Wysoko podniesiona do góry noga, wysportowane ciało, idealna sylwetka. Trzeba przyznać, że Cielecka w tej roli wypada doskonale. Taka jest na zdjęciu, ale i taka jest na scenie.


Magdalena Cielecka "Kabaret warszawski" Nowy Teatr

Myślę, że tym razem dokładnie opisywać tego, co widziałam na scenie nie będę. Raz, że działo się tak dużo, a dwa, że trudno ubrać to w słowa. A z tym ubieraniem to różnie wychodzi, szczególnie podczas spektaklu, w którym kuszą nagością niemal wszyscy bohaterowie. Mamy tu aktorki kabaretowe, występy i muzykę na żywo (na duży plus), taniec, śpiew, sceny dramatyczne, fruwającą syrenkę... Jest też wyśmienita Magdalena Popławska, czy zmieniający co chwilę garnitury Maciej Stuhr.


 k"Kabaret warszawski" Nowy Teatra kadr

Spektakl ten należy do tych specyficznych i na luźny wieczór z rodziną bym go nie rekomendowała. Warlikowski jest dla mnie wciąż wielką zagadką, bo, gdy powoli zaczynam myśleć, że rozumiem jego klimat, nagle wszystko się zmienia.


Myślę, że nic by się nie stało, gdyby sztukę tę rozdzielić na dwie zupełnie odrębne i ponazywać je inaczej. Druga część jest jeszcze bardziej specyficzna i pokręcona niż pierwsza. Szczególnie w pamięć wbił mi się ala koncert zespołu Genesis. Porównując do wcześniej oglądanych przeze mnie sztuk Warlikowskiego, na pewno tutaj pojawia się śmielej element komedii. Dzieje się tak głównie w pierwszej części, w drugiej klimat nieco gęstnieje.


"Kabaret warszawski" Nowy Teatr, Popławska

Na każdym kroku, w każdej scenie, w każdej minucie i sekundzie erotyka i akty seksualne wybijają się na pierwszy plan. O ile na początku pierwsze takie sceny robiły na mnie wrażenie i wywoływały sporo emocji, tak już po 2-3. godzinie stały się czymś normalnym. Pytanie, czy takie właśnie było założenie i cel, czy jednak wizja na ten odbiór była inna.


Niewątpliwie "Kabaret warszawski" grany rzez Nowy Teatr zapamiętam na długo. Wciąż mam w głowie wiele przemyśleń, których nawet nie umiem ubrać w słowa, dlatego chętnie sprawdzę, co na temat tego spektaklu sądzi Łukasz, który również miał okazję przyglądać się temu widowisku.


Łukasz:

Wirujący seks

To powszechnie wyśmiane polskie tłumaczenie „Dirty Dancing” świetnie oddaje naturę "Kabaretu warszawskiego". Mamy tu do czynienia w zasadzie z dwoma odrębnymi spektaklami oddzielonymi od siebie przerwą dokładnie w połowie. Nie zdradzając co się dzieje na scenie (od tego są wszak opisy), głównym motywem, który łączy obie części to jest właśnie ten seks. A będąc jeszcze precyzyjniejszym – erotyka. O ile w pierwszej części (lata 30. XX wieku) ten wątek stanowi jedynie dobrze skomponowany element w całości, o tyle po przerwie urasta do miana wątku przewodniego. W mniej lub bardziej zjadliwej formie. Za zupełnie niestrawną uznaję np. scenę, gdy aktorzy wcielają się w rolę ofiar WTC i w ekspresyjny sposób odwzorowują wyskoki z płonących wież. Wszystko oczywiście w ramach wątku erotycznego. Osobiście odebrałem to jako brak szacunku dla tej niewyobrażalnej tragedii z początku stulecia. Ogólnie rzecz biorąc, nie do końca przemawia do mnie ten poziom abstrakcji, którym posługuje się reżyser Warlikowski. Ale podobnie jak Kulturonieznawczyni, ja tez się nie znam na sztuce, więc może w tym wszystkim był jakiś sens.


Już wiemy dlaczego ‘seks. A dlaczego ‘wirujący’? Ze względu na poziom ekspresji, który panuje na scenie. Dzieje się bardzo bardzo wiele. Mamy tańce (w pierwszej części zrobiły na mnie ogromne wrażenie!), mamy imitacje aktów erotycznych, mamy nawet latającą syrenkę Jedna z bardziej widowiskowych sztuk, na których byłem. Praktycznie cały czas jest więc na czym zawiesić oko. Dla osób bardziej konserwatywnych lub wrażliwych polecam inne, lżejsze nieco spektakle. Całą resztę zachęcam natomiast do obejrzenia i sprawdzenia czy nadajecie na tych samych falach co reżyser Warlikowski.




KulturoNIEznawczyni



0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Opmerkingen


bottom of page