top of page

"Kraina uśmiechu" | Piotr Beczała z Zurychu do kin [recenzja]

Dwa lata temu dałam się koledze przekonać na wyjście do kina na operę. Wówczas była to transmisja LIVE z Met Opery ze znanym i wspaniałym polskim tenorem Piotrem Beczałą. Oczywiście w tamtym momencie było to dla mnie zupełnie nieznane nazwisko, ale szybko zrozumiałam wielkość Beczały, który ma w sobie coś intrygującego. Od tego czasu chętnie bywam na kinowych transmisjach i retransmisjach, dlatego przeszłam kilometr po warszawskim Mokotowie, aby znaleźć się w Zurychu.


Oczekiwania przed retransmisją „Krainy Uśmiechu” w Cinema City były wysokie, zwłaszcza po wcześniejszym seansie „Carmen”, który przygotowano z elegancją i dbałością o klimat operowy. Tym razem jednak oprawa wydarzenia odbiegała od tego standardu. Zamiast lampki szampana i stosownego wprowadzenia w świat opery, które nastroiłoby publiczność na odbiór klasyki, mieliśmy 25 minut reklam – zupełnie niepasujących do tego typu wydarzenia. Reklamy może sprawdzają się w kinie przy komediach czy filmach akcji, ale przed operą jedynie psują atmosferę i mogą zniechęcać bardziej wymagających widzów.


O "Carmen" w Cinema City pisałam o tutaj:


Sam spektakl przyciągnął zupełnie inną grupę niż tradycyjne seanse kinowe – w kinie dominowała publiczność w wieku 50+ z wyraźnym zainteresowaniem kulturą wysoką. Organizatorzy powinni więc dopasować się do innego typu widza. Do osoby, która wchodzi na salę kinową przed wyznaczonym czasem rozpoczęcia transmisji, jest ubrana bardziej elegancko, a wchodząc do kina nie kupuje popcornu.


Kraina uśmiechu Opera Zurych plakat

O czym jest "Kraina uśmiechu"?

"Kraina Uśmiechu" opowiada o skomplikowanej miłości między Europejką i Chińczykiem oraz o zderzeniu dwóch odmiennych kultur, co prowadzi do nieuniknionych napięć i trudności. Historia zaczyna się w Wiedniu, gdzie hrabina Lisa zakochuje się w chińskim księciu Su-Czongu, przebywającym tam na misji dyplomatycznej. Oboje podejmują odważną decyzję, by związać swoje życie, mimo że zdają sobie sprawę z różnic kulturowych, które ich dzielą. Lisa decyduje się wyjechać z ukochanym do Chin, pełna nadziei i marzeń o nowym życiu.


Po przybyciu do Chin Lisa szybko zauważa, jak wielkie są różnice w ich wychowaniu i oczekiwaniach. Su-Czong jest rozdarty między uczuciem do Lisy a zobowiązaniami wobec własnej kultury i rodziny. Wkrótce dowiaduje się, że musi wziąć ślub z czterema kobietami, co jest zgodne z chińskim zwyczajem, ale wstrząsa Lisą, która czuje się zdradzona i osamotniona. Kobieta, która przybyła z nadzieją na życie pełne miłości, zaczyna rozumieć, że nigdy nie będzie mogła w pełni zintegrować się z chińskim dworem ani być akceptowana przez lokalną społeczność.


Kraina uśmiechu Opera Zurych kadr Piotr Beczała

źródło: materiały Opernhaus Zurich, www.opernhaus.ch


Gdy tylko zobaczyłam ten tytuł na zapowiedziach kinowych nie miałam wątpliwości, że na niego się wybiorę. Mój pierwszy odbiór "Krainy uśmiechu" miał miejsce w Mazowieckim Teatrze Muzycznym, gdzie zachwycałam się wykonaniem, strojami, muzyką i klimatem tego dzieła. Zapamiętałam je jako lekkie, urocze, wesołe (mimo trudnej miłosnej historii) i energetyczne. Porównując wykonanie mazowieckiego teatru do tego, które zaprezentowano w Zurychu wniosków mam kilka. Przede wszystkim taki, że wersja z Piotrem Beczałą była dużo cięższa. Nie miała takiej lekkości i finezji. Może nie była pozbawiona energii, ale dawała widzom jej znacznie mniej.


Gdyby to było moje pierwsze spotkanie z operetką Lehara uznałabym ją za bardzo dramatyczną, a przecież ta lekkość tak bardzo przypadła mi do gustu. Muzyka Lehara jest piękna i w wielu momentach żywiołowa. Chyba o tym jednak trochę zapomniał reżyser Andreas Homoki.


O uroczej i pełnej wdzięku wersji z Mazowieckiego Teatru Muzycznego możecie przeczytać w artykule:


Kraina uśmiechu Opera Zurych kadr Piotr Beczała

źródło: materiały Opernhaus Zurich, www.opernhaus.ch


Jednym z największych rozczarowań była jednak scenografia. Zamiast dopracowanych dekoracji, które przenosiłyby nas w świat austriackiego Wiednia i egzotycznego Pekinu, mieliśmy do czynienia z minimalistyczną aranżacją. Scena była zdominowana przez schody i tło zmieniające kolory, a cała dekoracja ograniczała się do kilku rekwizytów, które w żadnym stopniu nie oddawały ani austriackiego, ani chińskiego klimatu. W efekcie brakowało wyraźnego odczucia miejsca, które jest przecież tak istotne dla „Krainy Uśmiechu”. Kanapa, dwa fotele i jednolite tło to zdecydowanie za mało, aby stworzyć klimat jakiegokolwiek miejsca. Trudno mi było przenieść się, choćby myślami, do Austrii czy Chin bez pomocy odpowiedniej scenografii.


Kraina uśmiechu Opera Zurych kadr Piotr Beczała

źródło: materiały Opernhaus Zurich, www.opernhaus.ch


Pod względem wykonania, występ Piotra Beczały jako księcia Su-Czonga był spektaklem samym w sobie. Jeden z najlepszych tenorów na świecie ponownie potwierdził swoją klasę i doskonale odnalazł się w tej roli. Mimo że trudno go sobie wyobrazić w roli chińskiego księcia, jego niezwykła charyzma i głos sprawiły, że był w tym całkowicie przekonujący. Przepiękna była aria "Twoim jest serce me", która została nagrodzona głośnymi i długimi oklaskami (tymi nagranymi). Beczała odpowiednio oddał charakter chińskiego księcia i było widać w nim dużo emocji. Julia Kleiter w roli Lisy natomiast mnie nie uwiodła. Jej interpretacja nie miała tej lekkości, którą widziałam u Katarzyny Mackiewicz w warszawskiej wersji.


Kraina uśmiechu Opera Zurych kadr Piotr Beczała

źródło: materiały Opernhaus Zurich, www.opernhaus.ch


Ogółem „Kraina Uśmiechu” w wersji z Opernhaus Zürich nieco mnie rozczarowała, szczególnie z powodu braku dbałości o scenografię i niewystarczającego klimatu. Pomimo wybitnych wykonawców nie udało się w pełni oddać czaru tej operetki, choć sam Piotr Beczała, jak zawsze, stanął na wysokości zadania.


Wciąż zachęcam do sprawdzania swojego gustu i wybierania się na opery i operetki do kina, a przede wszystkim do gmachów operowych. Nikt lepiej nie oceni sztuki niż Wy sami!



KulturoNIEznawczyni


tagi: Piotr Beczała, Opera w Zurychu, Cinema City, mazowiecki teatr muzyczny, teatr muzyczny, teatr w Warszawie, Warszawa, operetka, opera, obsada, Kepura, kultura, kulturonieznawczyni, kulturoznawczyni, Kraina Uśmiechu, Lehar, Katarzyna Mackiewicz, Sławomir Naborczyk, recenzja, relacja, opis, opinia, opinie, czy warto, blog o teatrze, blog o spektaklach teatralnych, strona o teatrze, Kraina uśmiechu Piotr Beczała recenzja




1 komentarz

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

1 komentarz


Dla oper zrezygnowałabym z wszystkiego. Udało mi się być na Gali Operowej w NFM we Wrocławiu, koncert w wykonaniu P. Beczały i S.Radvanovski. To było coś nieziemskiego. Tydzień wcześniej E. Granac`y w Warszawie, na inaugurację Festiwalu Eufonie. Przede mną, w styczniu i maju opery w Narodowym w Warszawie w roli głównej Aleksandra Kurzak. Mam też bilety na marzec na koncert A.Kurzak w Łodzi. Cieszy, że w Polsce również można na żywo usłyszeć tak piękne głosy.

Co do scenografii przedstawień w Operhaus Zurich, oszczędność to chyba ich norma. Mam kilka płyt DVD z desek tej opery i wszystkie są wręcz surowe, ale te głosy..... głosy wszystko rekompensują.

Edytowane
Polub
bottom of page