To pierwsze moje takie teatralno-operowe przeżycie, które za pośrednictwem Teatru Studio w Warszawie zabrało mnie za ocean, aż do The Metropolitan Opera w Nowym Jorku. Nigdy wcześniej nie wpadłam na to, aby choćby obejrzeć dostępne opery amerykańskich produkcji w internecie, ale zachęcona świetnym odbiorem oglądania i przeżywania transmisji zagranicznej opery na żywo w kinie/teatrze, zdecydowałam się na pierwszą taką podróż.
Tym razem już na początek kilka słów od mojego dobrego znajomego Łukasza, który zachęcił mnie do spróbowania odbioru opery w takim dla mnie nieoczywistym wydaniu.
źródło: https://teatrstudio.pl/pl/teatr/wydarzenia/lohengrin/
Łukasz:
Met Opera Live HD jest to świetny wynalazek dla wszystkich fanów światowej sztuki wyższej. Polega to na tym, że (średnio) raz w miesiącu The Metropolitan Opera w Nowym Jorku transmituje na żywo jedną ze swoich oper do kin na całym świecie (w Polsce – kiedyś sieć Multikino, obecnie kina studyjne). W jednym czasie oglądamy zatem sztukę zarówno ze słuchaczami bezpośrednio w gmachu w Nowym Jorku, jak i 350 tysiącami innymi ludźmi na świecie! W przeciwieństwie do fizycznej obecności na operze, oglądając w kinie mamy jeszcze te zalety, że w przerwie możemy wysłuchać wywiadów ze śpiewakami, dyrygentem, dyrektorem teatru, jak również zajrzeć za kurtynę i zobaczyć jak przygotowywana jest scena do kolejnego aktu. A to wszystko w miarę niewygórowanej cenie (100 zł) w porównaniu do klasycznej opery. Dla mnie super!
W cyklu Met Opera Live HD uczestniczyłem już około 10 razy. Zawsze były to świetne inscenizacje. Nie inaczej było tym razem. Piotr Beczała – obecnie największe dobro operowe z Polski – jak zwykle wybitnie wcielił się w rolę, tym razem tytułowego Lohengrina. Swoją kreacją pozytywnie zaskoczył mnie również Günther Groissböck jako Król Henryk. Jego bas jest bardzo majestatyczny i wyrazisty – dokładnie tak, jak powinien brzmieć król. Lekko poniżej moich oczekiwań Tamara Wilson jako Elsa. Jako wybitnej śpiewaczce oczywiście nie można niczego zarzucić pod względem wokalnym. Sposób prezencji, ekspresja jej postaci nie dała mi jednak poczucia, że na scenie słucham księżniczki. W oczy rzuciły mi się również drobne mankamenty, jak np. nierówna choreografia śpiewaków z tła. Mając na względzie konwencję tego bloga otwarcie wskażę, że nie jestem znawcą operowym. Wiem jednak jedno – jeżeli lubisz muzykę operową, co najmniej raz w życiu powinieneś wybrać się na spektakl w ramach Met Opera Live HD. Nie pożałujesz.
Swoje przemyślenia zacznę od tego, że na duże oklaski zasługuje wprowadzenie Doroty Kozińskiej, która przez pół godziny dała szeroki obraz tego, co niebawem pojawiło się na naszym ekranie, a dodatkowo zaprezentowała w niezwykle ciekawy sposób sylwetki artystów. Widać tu prawdziwe znawstwo opery i świata sztuki, którego mogę tylko pozazdrościć. Dowiedziałam się choćby tego, że wielkim fanem Wagnera był Adolf Hitler. Ponoć to właśnie po wysłuchaniu "Lohengrina" Hitler zaczął kazać nazywać się Führerem. Na koniec opery pada bowiem zdanie "Zum Führer sei er euch ernannt".
Słuchało się tego tak przyjemnie, że spokojnie mogłabym zapisać się na kurs z wiedzy o operze do pani Kozińskiej.
źródło: https://www.metopera.org/season/2022-23-season/lohengrin/
Kilka minut po 17 przenieśliśmy się już do Nowego Jorku. Opera Wagnera zatytułowana "Lohengrin" to jeden z klasyków, którego oczywiście jako kulturonieznawczyni wcześniej nie miałam okazji oglądać. Sama historia jest prosta, wręcz banalna. Posiada wszystkie popularne wątki i akcenty, które pojawiają się w różnych dramatach i operach. Mamy tu walkę o władzę, miłość, zagadkę, problem, obietnicę, która zostaje złamana, żal, śmierć i wszystko to, co w operze może wywoływać emocje.
Ale czy to źle? Myślę, że nie. Przyznaję, że wyszłam z teatru bardzo zadowolona, bo całokształt wykonania, jakość, dyrygentura, chór, głosy, to wszystko mi grało. Zdziwiona byłam, że nie obyło się bez pewnych niedociągnięć, które widoczne były już na pierwszy rzut oka. Sprawa trywialna, która miejsca mieć nie powinna, bo oglądając operę nowojorską oczekuje się, że sceny synchroniczne, grupowe będą dopieszczone w każdym szczególe. Tu te synchronizacje były miejscami naprawdę marne i widoczne nierówności kuły w oko nawet takiego laika operowego, jak ja. Porównać mogę takie fragmenty ze scenami z warszawskiej Opery Narodowej, w której scenami synchronicznymi byłam zawsze zachwycona.
Gdybym miała jeszcze czegoś się uczepić, to gra aktorska Elsy (w tej roli Tamara Wilson) nie zachwyciła mnie; wydawała mi się miejscami dość sztuczna. Za to głosu tej pani odmówić nie można. To chyba taki głos operowy, który jest dla mnie najbardziej klasyczny i najbardziej taki, taki, no właśnie... operowy. Na koniec marudzenia dość śmieszna wydała się scena walki Lohengrina z Telramundem. Nie wiem, jak można to było lepiej rozegrać, ale to co ujrzałam było bardzo płytkie. Oczywiście nie liczyłam na prawdziwą bójkę, ale na coś wywołującego większy zachwyt niż wyrwanie miecza z rąk.
To co zrobiło na mnie największe wrażenie to głosy. Tutaj bez wątpienia czuć, że wszyscy artyści to klasa światowa. Grający tytułową rolę Piotr Beczała, polski śpiewak operowy to dla mnie prawdziwe odkrycie. Głos nieskazitelny, bardzo ciepły, wyjątkowy tenor. Nie było na scenie osoby, która by odstawała jakością. Nie było o tym mowy. Scenografia, stroje, wszystko to było również dopięte na ostatni guzik.
źródło: https://teatrstudio.pl/pl/teatr/wydarzenia/lohengrin/
To teraz jeszcze na pewno zadajecie mi w tym momencie pytanie o odczucia takiego odbierania sztuki - niby na żywo w teatrze, ale jednak przez transmisję. Mam kilka przemyśleń z tym przeżyciem związanych. Największym i niepodważalnym plusem jest to, że gdyby nie taka transmisja, to na pewno nie byłabym w stanie "Lohengrina" z nowojorskiej opery obejrzeć. Drugi ważny pozytyw to bliskość ujęć i zbliżenia na twarze artystów, które pozwala przyjrzeć się emocjom i wszelkim detalom. Pierwszym minusem będzie niejako ten drugi plus. Jeśli już wiecie o co chodzi, to tak, chodzi o to, że zbliżeń na twarze i pojedyncze postaci było tak wiele, że tylko kilkukrotnie mieliśmy szansę popatrzeć dłużej na całą scenę, nie mówiąc już o całej scenie wraz z orkiestrą i dyrygentem. Idąc na sztukę uwielbiam to, że sama wybieram na kogo w danym momencie patrzę. W operze lubię również odwrócić wzrok od głównej akcji, by spojrzeć na pracę muzyków, szczególnie tych grających na skrzypcach. Tutaj takiej możliwości nie było.
Na sam koniec miałam bardzo dziwne odczucie. Czy powinno się klaskać na koniec sztuki? Było to niezwykle dziwne, bo w Met Operze po opadnięciu kurtyny zrobiła się wielka wrzawa i nastały gromkie oklaski. W teatrze warszawskim natomiast cisza, pojedyncze słowa zachwytu i kilka klaśnięć. Klaskać? Teraz myślę, że jak najbardziej. I to jak najgłośniej, tak żeby nas i za oceanem usłyszeli.
Kompozytor
Richard Wagner
Dyrygent
Yannick Nézet-Séguin
OBSADA
Piotr Beczała - Lohengrin, tenor
Christine Goerke - Ortruda, sopran
Günther Groissböck - król Heinrich, bas
Brian Mulligan - Herald, baryton
Evgeny Nikitin - Telramund, bas/baryton
Tamara Wilson - Elsa, sopran
Czas trwania:
4h 45min, 3 akty
Żeby dodatkowo wynieść jeszcze trochę wiedzy z tej wizyty, przejrzałam inne opery skomponowane przez Wagnera. Na pewno będę miała w planach wybranie się na pozostałe najważniejsze dzieła tego kompozytora. Myślę tu o "Tristanie i Izoldzie", czy "Latającym Holendrze". Jest również "Tannhäuser" oraz "Śpiewacy norymberscy".
Twórczości Wagnera nie ma też bez "Pierścienia Nibelunga". Składa się on z czterech ogniw: "Złota Renu", "Walkirii", "Zygfryda" i "Zmierzchu bogów". Brzmi to naprawdę imponująco, bo 15 godzin opery podzielonej na 4 sztuki, to nie lada wyczyn. Aż dziwne, że wcześniej o takim dziele nie słyszałam. Jedno jest pewne, mam co nadrabiać.
KulturoNIEznawczyni
tagi: "Lohengrin" Wagner Met Opera Live HD Teatr Studio, Piotr Beczała, Opera z kina, cykl The Met Live in HD, czy warto, Wagner, Lohengrin, ciekawostki, streszczenie, opis, ocena, opinia, opinie, The Metropolitan Opera, kultura, sztuka, Opera, kulturonieznawczyni, kulturoznawczyni
Comments