Wchodzę na widownię, a on już czeka. Leży, czyta, niczego się nie spodziewa. Lekkie światło nadaje klimatu, a dramat zaraz się rozpocznie. Pierwszy, drugi i trzeci. Wszystkie na deskach sceny kameralnej Teatru Polskiego. Szukam swojego miejsca, siadam, gasną światła, milkną rozmowy. Zaczynamy!
"Karol" to wierne odwzorowanie jednoaktówki Mrożka o tym samym tytule. Była to pierwsza sztuka, którą tego dnia zobaczyłam. Na początku, gdy ją czytałam nie zrobiła na mnie takiego wrażenia jak "Na pełnym morzu". Tej jednak trudno dorównać.
Moje wrażenia po przeczytaniu dramatu "Karol" znajdziecie w artykule:
Wracając jednak do tego, co wydarzyło się na kameralnej scenie Teatru Polskiego. Trzech aktorów grających Okulistę, Dziadka i Wnuka opowiedziało zgrabnie to, co przekazał Mrożek w swoim dramacie. To, co chodzi mi po głowie, to fakt, że inaczej sobie jednak wyobrażałam rozdzielenie tej sztuki niejako na dwie podczęści. Pierwsza w mojej głowie była ta, gdy Okulista doskonale widzi mając okulary na nosie, druga, gdy zostaje ich pozbawiony. Tutaj ta różnica tak wyraźna nie była. Nie odczuwałam tego, że doktor jest niemalże ślepy. Nie było widać jego nieporadności, szukania na oślep dwóch przybyszy, nie było widać takiej obawy o swoje życie i zagubienie, którego oczekiwałam. Dziadka bez okularów faktycznie odbierało się jako nieporadnego i zagubionego. I tutaj na takie odwrócenie ról liczyłam.
"KAROL":
Okulista: Adam Biedrzycki
Wnuk: Krzysztof Kwiatkowski
Dziadek: Jacek Fedorowicz
Fotografia: Krzysztof Bieliński, źródło: https://teatrpolski.waw.pl/pl/spektakle/nadchodzace_premiery?id_act=586
Druga sztuka to była ta, na którą czekałam zdecydowanie najbardziej. I nic dziwnego, bo tekst Mrożka jest wy-śmie-ni-ty! Tym razem również na scenie pojawiła się trójka głównych bohaterów (plus jeden z doskoku), lecz tym razem przenosimy się z gabinetu okulistycznego na dryfującą tratwę. Jak wiadomo, na każdej dryfującej tratwie w końcu znajdzie się ktoś komu zachce się jeść. Najgorzej, gdy jeść chce się wszystkim i trzeba podjąć decyzję, którego z dryfujących podróżników należy skonsumować.
Nieco więcej na temat dramatu "Na pełnym morzu" + kilka cytatów znajdziecie tu:
Świetna kreacja Wojciech Czerwińskiego, którego znałam do tej pory z niezbyt udanej roli w Komisarzu Alexie. O ile w serialu nie przekonuje mnie wcale, tak tutaj wypada naprawdę wyśmienicie. Pozostali panowie również dotrzymują kroku. Co tu dużo mówić, to było cudowne 50 minut i zagrało wszystko. Jedyna szkoda, że trwało to tak krótko. Ogromne brawa!
"NA PEŁNYM MORZU":
Mały: Paweł Krucz
Średni: Dominik Łoś
Gruby: Wojciech Czerwiński
Listonosz, lokaj: Krzysztof Kwiatkowski
Fotografia: Krzysztof Bieliński, źródło: https://teatrpolski.waw.pl/pl/spektakle/nadchodzace_premiery?id_act=586
Na koniec sztuka o tytule "Zabawa". Tutaj spore zaskoczenie, bo w przeciwieństwie do dwóch poprzednich dramatów, odbiór był zupełnie inny niż odczucia przy czytaniu. "Zabawę" czytałam albo zmęczona, albo znużona, albo rozproszona, bo niewiele z niej pamiętałam i nie wywarła na mnie żadnego wrażenia. Dlatego właśnie warto było pójść do teatru, by móc zrozumieć, co autor miał na myśli. Zamysł Mrożka dopiero pokazany na deskach teatru dał mi do myślenia. Sztuka ta to bardzo mocny punkt tego wieczoru.
"ZABAWA":
Parobek B: Tomasz Błasiak
Parobek S: Maksymilian Rogacki
Parobek N: Przemysław Wyszyński
Fotografia: Krzysztof Bieliński, źródło: https://teatrpolski.waw.pl/pl/spektakle/nadchodzace_premiery?id_act=586
Krótko podsumowując, Teatr Polski ponownie pokazał, że umie w Mrożka. Nie przeinacza, nie poprawia na siłę, zachowuje szacunek do twórczości i zamysłu autora. To sprawia, że kolejna wizyta w tym teatrze to jedynie kwestia czasu. 3xMrożek w Teatrze Polskim - tę wizytę zaliczam do bardzo udanych!
KulturoNIEznawczyni
Commenti