top of page

"Na pierwszy rzut oka" Teatr Polonia | Nisamowita Maria Seweryn [recenzja]

Dreptam tak po teatrach, oglądam różne sztuki, czasem musicale, czasem kameralne, czasem wielkie widowiska. Niekiedy jest kilku aktorów, niekiedy na scenie przewija się z pięćdziesiąt różnych artystów. Spektakle są różnorodne, ale do tej pory wszystkie łączyło to, że na scenie widziałam przynajmniej dwójkę aktorów. Do Teatru Polonia wybrałam się z zaciekawieniem, bo na ulotce, która trafiła w moje ręce przeczytałam, że w spektaklu "Na pierwszy rzut oka" gra tylko jedna aktorka. Maria Seweryn. Monodram. Tylko ona. A spektakl taki, że czapki z głów.


Nie będę ukrywać, bo obawiałam się mocno tego, jak ta sztuka będzie wyglądać, jeśli na scenie pojawi się tylko jedna postać. Czy to będzie forma jakiegoś stand-upu, czy może jakaś forma opowieści albo wcielania się w różnych bohaterów. Czy da się prowadzić wartką akcję, jeśli wygłaszany jest dwugodzinny monolog? Pytań miałam jeszcze więcej, ale najważniejsze było to, jak wyśmienitym aktorem trzeba być, aby podołać takiemu zadaniu. Jak świetnym, pewnym siebie, charyzmatycznym, silnym psychicznie i fizycznie trzeba być, aby na swoich barkach udźwignąć ciężar całego spektaklu i zainteresować widzów tym, co ma się do pokazania?


Maria Seweryn nie była do tej pory aktorką, na którą specjalnie zwracałam uwagę. Widziałam kilka produkcji filmowych z jej udziałem, ale gra aktorska nie zapadła mi w pamięć. Tu poszłam bez większych oczekiwań, a raczej ze wspomnianymi obawami. Już po pierwszych minutach wiedziałam, że obawiałam się bezpodstawnie. Maria Seweryn weszła w rolę perfekcyjnie, tak czysto, pewnie, klarownie, a jej dykcja zrobiła na mnie jeszcze większe wrażenie. Każde wypowiadane słowo, każdy ruch, postawa ciała, grymas twarzy były w punkt. To była pełna kontrola swojego ciała i słów, które wypowiadała. Dwie godziny czystego artyzmu i w moim odczuciu artystycznego egzaminu dojrzałości, bo tym od dzisiaj jest dla mnie monodram. Maria Seweryn nie tylko odgrywa swoją główną rolę, ale jak kameleon wciela się w poboczne postaci, a czyni to jedynie za sprawą zmiany tembru głosu i mimiki twarzy. Tak trudna sztuka zagrana idealna. To po prostu popis Marii Seweryn i najwyższa jakość aktorstwa.


Na pierwszy rzut oka - plakat


O czym jest "Na pierwszy rzut oka"?


Bohaterką sztuki jest Tessa - ambitna adwokatka u progu wielkiej kariery. Dziwnym trafem staje się specjalistką od obrony gwałcicieli, których wybrania przy ich zdumieniu. Konkretne techniki wpływania na świadków, a w szczególności na oskarżające kobiety sprawiają, że jej klienci jeden po drugim zostają uniewinniani przez sąd. Tessa powtarza jak mantrę, że jej rolą jest bronić, a nie wnikać, czy jej klient faktycznie dokonał brutalnego czynu. Jak twierdzi, jest jak taksówkarz: nie wybiera, kto wsiada do jej "auta". Sprawa to sprawa, należy ją wygrać. A gdy się nie wygrywa, to zajmuje się drugie miejsce, a tego nikt nie lubi.


W kancelarii, w której pracuje spotyka podobnych sobie ambitnych karierowiczów. Z jednym z nich wchodzi w początkowo niezobowiązującą relację, która ma szansę rozwinąć się w coś poważnego. Uprawiają seks w biurze, jadą do niej. Początkowo nic nie zapowiada dramatu, który niebawem ma się rozegrać. Ale staje się. Tessa zostaje brutalnie zgwałcona. Krzyczy "nie", wyrywa się, błaga, aby przestał, kopie, ale niewystarczająco mocno. Teraz to ona staje się ofiarą i nagle zmienia się wszystko. Jej rola na sali sądowej jest zupełnie inna, jej rozmowy z policjantami zmieniają swój charakter. Teraz ona próbuje się przeciwstawić bezdusznemu prawu, w którym wcześniej świetnie się odnajdywała, teraz jej zadają pytania, które wcześniej wychodziły z jej ust. Wcześniej miała strategię i była przygotowana na wszystko, teraz doświadczenia z sali sądowej wcale się nie przydają. Wie, że stoi na straconej pozycji, bo tak, kochali się już wcześniej, tak, darzyła go sympatią, tak, tej nocy pomogła mu zdjąć z siebie ubranie. Ale nie, nie chciała tego. Ale to nie jest istotne. Może nie wyraziła Pani tego dosadnie?


 

Gdy poznajemy Tessę, ta jest w świetnej formie. Bezwględna, zimna, wyrachowana. Uczucia wyjmuje i pozostawia za sobą. W tej części sztuki Maria Seweryn jest zna-ko-mi-ta! Z pełnym autentyzmem wchodzi w rolę bezwzględnej adwokatki. Idzie za ciosem, dokładnie opisuje przebieg jednej ze swoich spraw. Co trochę jej mimika i barwa głosu się zmienia, kiedy stojąc w tym samym miejscu naśladuje głos sędzi, oskarżonej czy prawnika. Stoi w jednym miejscu na scenie z minimalistyczną scenografią, a odczucia mam takie, jakbym widziała salę sądową, różnych bohaterów tej akcji, bo wszystko, wszystko, wszystko było tak szczegółowo opowiedziane. To tak, jakby czytać perfekcyjnie napisaną książkę, gdzie opisy są jasne, barwne, a postacie charakterystyczne i głębokie. A to wszystko to obraz, który wychodził z ust jednej aktorki. Niesamowite. Podkreślę to, bo jedno to scenariusz i świetnie napisany monolog, a drugie to mimika, gestykulacja, zmiana natężenia i barwy głosu Seweryn. Wow!


Na pierwszy rzut oka - kadr ze spektaklu

źródło: mat. Teatr Polonia, fot. Katarzyna Kural-Sadowska



Chwilę później "przenosimy się" w kilka różnych miejsc. Do domu, gdzie czeka na Tessę matka i brat, czy na uczelnię, gdzie mowę powitalną wygłasza pani promotor. Wszystko oczywiście wychodzi z ust Marii Seweryn. Tu mam jedno zastrzeżenie do logiki tekstu. Jest bowiem fragment, gdzie pani promotor prosi, aby każdy z siedzących na sali studentów popatrzył w prawo na swojego kolegę/koleżankę, a następnie to samo uczynił patrząc w lewo. Jeżeli wszyscy w danym momencie patrzą w prawo to niemożliwe jest, aby patrzeć sobie w oczy. Patrzymy wówczas na tył głowy tej osoby. W tekście była mowa, że dane osoby spotykają się wzrokiem i mają swoje przemyślenia. Ot taki drobiazg, ale gdzieś mi to przeszkodziło w wizualizowaniu sobie tego wszystkiego, o czym opowiadała Tessa.


Wyśmienita była scena tańca w klubie, gdzie pierwsze podrywy i zainteresowanie okazywał kobiecie przyszły gwałciciel. Maria Seweryn w tej sztuce pokazała tak wiele różnych emocji, uczuć, że jest to niebywałe. Scena, w której przeżywamy wraz z nią akt gwałtu jest dobitna i przerażająca. Jesteśmy tak blisko, wszystko jest szalenie realne, a kobieta "po prostu" stoi/ klęczy lub leży na scenie. Nikt jej nie towarzyszy, nikt nie atakuje, wszystko co widzimy to jej zmiana i opis, który nam przedstawia. Niezwykłe doświadczenie. To ponownie pokazuje siłę dobrego scenariusza i jego przekładu.


Na pierwszy rzut oka - kadr ze spektaklu

źródło: mat. Teatr Polonia, fot. Katarzyna Kural-Sadowska


Dalsze opisywanie tego, co działo się na deskach Teatru Polonia nie ma większego sensu. Już w tym momencie powinniście być w pełni zaintrygowani i przekonani, że na popis córki Krystyny Jandy i Andrzeja Seweryna trzeba się wybrać. To sztuka dramatyczna, trudna, ale bardzo wartościowa i dająca się zapamiętać.


Przez 120 minut Maria Seweryn nie schodzi ze sceny, nie popija wody, nie robi sobie przerw. Przyznam, że ja jedną 15-minutową przerwę bym przyjęła. Sztuka mnie pochłaniała, ale tematyka jest tak trudna, że czułam potrzebę oddechu. Może nie byłoby to po myśli reżysera, który widział ten monodram jako jedną, nieprzerywaną całość, z czym też jestem w stanie się zgodzić.


Aktorce na scenie towarzyszyło klimatyczne oświetlenie, kilka ramek z ledami, koło za jej plecami, na którym co trochę wyświetlane były minimalistyczne obrazy, a niekiedy sama postać Tessy. Spektakl ten nie byłby tak udany, gdyby nie perkusja, na której w tym spektaklu grają zamiennie Marcin Jahr oraz Grzegorz Poliszak. Dźwięki muzyki na żywo to dopełnienie tego, co przeżywa i o czym opowiada adwokatka.


 Na pierwszy rzut oka - kadr ze spektaklu

źródło: mat. Teatr Polonia, fot. Katarzyna Kural-Sadowska


Gdybym miała się do czegoś doczepić, albo wskazać coś, co mogłoby ulec zmianie lub dodaniu to zastanowiłabym się nad ukazaniem Tessy w roli adwokatki na sali sądowej, gdzie kontynuuje swoją pracę, ale już po akcie gwałtu. Jak zmieniłoby się jej zachowanie, jak przesłuchiwałaby teraz kobiety oskarżające mężczyznę, czy byłaby w stanie walczyć o uniewinnienie swoich klientów? Z drugiej strony, 120 minut pełnego skupienia nad tak trudną historią opowiadaną przez jedną osobę to absolutne maksimum i trudno byłoby to gdzieś jeszcze zmieścić, nie zmieniając wcześniejszych scen. Luźno rzucam, bo takie przemyślenia miałam. Nie zmienia to faktu, że tak różną Tessę poznajemy, że nie można mieć wątpliwości, że mamy tu cały przekrój emocji i zachowań młodej kobiety.


Podsumowując, "Na pierwszy rzut oka" to sprawdzian o najwyższym poziomie trudności i Maria Seweryn zdaje go z wyróżnieniem. Byłabym bardzo ciekawa monodramu tego typu w wykonaniu Magdaleny Cieleckiej. Karierę Magdy Cieleckiej śledzę zdecydowanie uważniej niż czyniłam to do tej pory dorobek Marii Seweryn (ale to się zmieni!), dlatego też taki pomysł wpadł mi do głowy, że właśnie aktorka Nowego Teatru powinna sprawdzić się w tak trudnej roli. Może właśnie brakuje większej liczby monodramów w polskich teatrach? Mamy wielu świetnych aktorów, a teraz szczególnie doceniam taką formę artystyczną. Bardzo trudną dla aktora, bardzo wymagającą, ale jak świetną jako wpis do artystycznego dorobku.


Maria Seweryn Teatr Polonia

źródło: mat. Teatr Polonia, fot. Katarzyna Kural-Sadowska


Na koniec, gdy zgasło światło, na scenę, w towarzystwie głośnych oklasków na stojąco, wyszła Maria Seweryn. I to nie była już Tessa, to była prawdziwa aktorka, która zdjęła maskę, głośno odetchnęła i z wielkim uśmiechem podziękowała zgromadzonej publiczności. Bardzo, bardzo to mi się podobało! Widać było tę szczerość, uśmiech i zadowolenie. A Maria Seweryn zdecydowanie powinna być z siebie zadowolona. Świetna to była rola i niezwykłe przeżycie kulturalne.



KulturoNIEznawczyni


tagi: Na pierwszy rzut oka Teatr Polonia recenzja, Maria Seweryn, monodram, najlepsze spektakle 2024, na co do teatru, teatr warszawa, sztuka teatralna, spektakl teatralny, polecane spektakle, najlepsze teatry, recenzja, opinia, opis, streszczenie, ocena, krytyk teatralny, kulturoznawczyni, kulturonieznawczyni, strona o teatrze

2 komentarze

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

2 Comments


Jak można przeczytać "jest to monodram wymagający aktorstwa najwyższej próby". Będąc teraz w Warszawie na "maratonie" jak nazywam ten wyjazd, byłam w kinie Muranów na nagraniu z West Endu, monodramu w wykonaniu Jodie Comer "Prima Facie". Wyszłam poruszona, z pękniętym sercem i pełna podziwu dla gry aktorskiej Comer. Po Twojej tak pozytywnej recenzji wybiorę się na ten monodram w wykonaniu Marii Seweryn. Miałam przyjemność poznać jej grę w spektaklu "50 słów" gdzie gra z Kamilem Maćkowiakiem w jego łódzkim teatrze.

Like
Replying to

Bardzo się cieszę, że zdecydowałaś się wybrać na ten spektakl po mojej recenzji 😊 Czekam na wieści, jak się sztuka podobała!

Like
bottom of page