O "Szalonych nożyczkach" pierwszy raz usłyszałam będąc w gimnazjum. Wychowawczyni mojej klasy co semestr obiecywała, że całą klasą pojedziemy na wycieczkę do teatru właśnie na ten spektakl. "Szalone nożyczki" zachwalała przy każdej możliwej okazji, jako ten najlepszy, najśmieszniejszy, najbardziej wyjątkowy. Pierwszy semestr minął, później kolejne i tak przeminęły również plany wyjazdowe do teatru. Dziś, gdy od końca gimnazjum minęło ponad 8 lat, mogę w końcu powiedzieć, że na "Szalone nożyczki" wreszcie trafiłam.
Teatr Fabryka Marzeń (czy też Teatr Tu i Teraz (?)) swoją interpretację kultowej sztuki przedstawił na pięknej scenie Relax, o której nie słyszałam, gdzie wcześniej nie byłam, a to naprawdę piękne miejsce! Scena wręcz stworzona pod długie spektakle. Wymierzony spadek siedzeń - wszystko tak jak być powinno, a to sprawia, że w każdym rzędzie widok na scenę jest idealny.
Po zachwytach dotyczących samego miejsca, przechodzę płynnie, do tego, co na tej pięknej scenie się wydarzyło. Tu zachwytów będzie jednak znacznie mniej. Bardzo długo wyczekiwane spektakle mają to do siebie, że ma się w związku z nimi szczególne oczekiwania. Pierwsza część spektaklu, przedstawiona zgodnie ze scenariuszem i bez interakcji z widzami zawiodła mnie bardzo. Liczyłam na to, że będę płakać ze śmiechu, a tu... klops.
źródło: https://palladium.pl/pl/events/szalone-nozyczki-9/
Humor płytki, kilka męczących odniesień do polityki (przykładowo koty Jarek i Donald), Radomia, Torunia i Rydzyka... No nie na to się pisałam. Główne moje zastrzeżenie nie odnosi się jednak do włączania polityki w spektakl, a do zinfantylizowania homoseksualnego mężczyzny (dzieje się to na polskiej scenie kabaretowej i teatralnej zresztą bardzo często).
Mamy tu standardowy, płytki, infantylny humor, bo oczekiwanie jest, że publiczność śmiać będzie się z miękkich, przerysowanych ruchów fryzjera-geja (ą, ę, no nie, ano, no wiesz), którego cały charakter, historia, osobowość sprowadza się do tego, że jest gejem (w tej roli do bólu przerysowany Leszek Stanek). A jak jest gejem znaczy, że zakochuje się/ wzdycha do każdego napotkanego mężczyzny. Miłość wyznaje po dwóch minutach znajomości, nie obiecuje nic stałego, bo dziś jest dziś, a jutro będzie pewnie ktoś inny. W szerokiej obsadzie widnieje nazwisko Michała Piróga, więc dziwi mnie to tym bardziej, że Michał Piróg bierze udział w tego typu spektaklu z tak płytkim, stereotypowym, bardzo niekorzystnym ukazaniem geja.
Kolejny "śmieszny" aspekt, na którym bazowała komedia to nadwaga pracownicy salonu fryzjerskiego. Tu znów mamy dość oklepane i mało gustowne żarty o tuszy Barbary Markowskiej (w tej roli Jola Niedzwiecka). No mnie nie śmieszy. Na szczęście kilka żartów na inny temat padło miło, co w małym stopniu jednak zakrywało te dłuższe, gorsze fragmenty.
Po części oficjalnej czas na interakcję z widownią. Na widowni zawsze znajdą się jakieś śmieszki, kilku mniej lub bardziej uważnych widzów, więc zrobiło się zabawnie. Taka bardziej improwizowana forma, prowadzona w głównej mierze przez Przemysława Cypryańskiego leżała mi o wiele bardziej. Cypryański jako przystojny, pewny siebie inspektor sprawdzał się znakomicie. Kolejną pozytywną postacią była dla mnie Pani Dąbek grana przez Katarzynę Polewany. Postać też infantylna, jak większość bohaterów na scenie, ale nie była w tym wszystkim tak natrętna czy nachalna jak wspomniany fryzjer-gej. Pani Dąbek wzbudziła we mnie sympatię.
W przerwie spektaklu postanowiłam pozostać na swoim miejscu, widząc, że na scenie pozostaje dwójka aktorów. Tutaj ponownie rozpoczęło się małe stand-upowanie. O ile kilka pierwszych żartów weszło jak w masełko, tak z każdym kolejnym robiło się coraz ciężej, ciężej i ciężej. Autorem tego mocno średniego, w moim mniemaniu, pokazu był Leszek Stanek. Tutaj akurat trzeba przyznać, że takie improwizowane zabawianie publiczności jest nie lada sztuką. Może tym razem nie wszystko poszło najlepiej, ale kto wie, może to był zwyczajnie gorszy dzień aktora. Nie zdziwiłabym się, gdyby znaczna część widowni wyszła zachwycona spektaklem i humorem. Wszystko co czytacie ooo tutaj, to moje przemyślenia, a nie opinia większości.
Obsada:
Starszy Inspektor: Lesław Żurek / Przemysław Cypryański
Młodszy Inspektor: Maciej Wilewski / Urszula Dębska
Barbara Markowska: Marta Lewandowska/ Jola Niedzwiecka
Antonio Grzebiński: Leszek Stanek
Pani Dąbek: Katarzyna Polewany / Joanna Kupińska
Edward Wurzel: Mateusz Łapka / Michał Piróg/ Piotr Miazga
Powyżej pełna obsada spektaklu, z pogrubionymi nazwiskami aktorów, którzy pojawili się na scenie tamtego dnia.
Podsumowując jednym słowem: niedosyt.
Podsumowując jednym słowem poziom żartów: rozczarowujący.
Myśl na przyszłość bez ograniczania się do liczby słów: sprawdzić "Szalone nożyczki" w wykonaniu innego teatru. Sama sztuka i jej zamysł ma ogromny potencjał i coś w niej musi być, jeśli zachwyty o tej komedii słyszałam z tak wielu ust.
KulturoNIEznawczyni
tagi: "Szalone nożyczki" wg Fabryki Marzeń, Fabryka Marzeń, Cypryański, Stanek, Niedzwiecka, Miazga, Polewany, Wilewski, Szalone nożyczki, interpretacja, teatr, spektakl, blog o teatrze, strona o teatrze, recenzja, opinia, ocena, oceny, opinie, kulturoznawczyni
Comments