top of page

"Paderborn" Mróz | Okrucieństw ciąg dalszy [recenzja]

Uwielbiających serię o Chyłce nie brakuje, dlatego Remigiusz Mróz nie odpuszcza. Najpierw napisał książkę o Langerze o zaskakującym tytule... "Langer", która zmroziła krew w żyłach nawet u największych cwaniaków. Teraz przechodzi sam siebie w opisach brutalnych morderstw i znęcania się nad przypadkowymi ofiarami. Opisuje to pozbawiony emocji choć w zakończeniu próbuje się wybielić tłumacząc, że pisało mu się to trudno i wyczerpująco. Ale ja mu nie wierzę. Cwany gość z tego Remigiusza!


[Recenzja zawiera spoilery]

Wspomniałam o "Langerze" nieprzypadkowo, bowiem "Paderborn" to kontynuacja tej książki. W pierwszej z nich wchodzi dość zaskakujący motyw miłości, którą Langer obdarzył byłą żonę Paderborna - Ninę Pokorę, która z resztą jest na tropie tego seryjnego mordercy. W "Langerze" można było gdybać, czy to uczucie jest prawdziwe i szczere. W "Paderbornie" Mróz robi wszystko, abyśmy w tę szczerość uwierzyli. To średnio mi siedzi, bo każde uczucie u seryjnego mordercy pozbawia go siły. Tu jest dokładnie tak samo. Miłość odbiera racjonalne myślenie, a co mamy z zakochanego mordercy?


Paderborn Mróz okładka książki

Po przeczytaniu "Langera" nie zdziwiły mnie komentarze, że to najbardziej brutalna powieść Mroza. Pisarz widocznie nic sobie z tego nie zrobił, bo "Paderborn" jest... jeszcze bardziej przerażający. W pierwszej cześci jakoś całkiem luźno przeszłam opisy okrucieństwa. Może trochę inaczej podchodzi się do tego, gdy ktoś czyni zło na kimś własnymi rękami. Jest to straszne, ale da się to przeczytać, bo w jakiś sposób jesteśmy przyzwyczajeni do takich motywów w literaturze kryminalnej. W drugiej części Mróz przechodzi sam siebie, bo tu akty przemocy nie są w większości czynione przez seryjnego mordercę, a przez same ofiary. Złapane, wycieńczone ofiary dostają zadania, po których mają otrzymać choćby pół szklanki wody (albo moczu), ale żeby otrzymać jakąkolwiek ciesz muszą na przykład wyrwać kombinerkami zęby, złamać sobie rękę albo upaść na kolano tak, aby doznać urazu. To ostatnie to już dla mnie tak srogie przegięcie. Zrozumieją wszyscy, którzy zerwali więzadło krzyżowe.


Abstrahując od tego, jakie w tej książce za zadania Mróz nam zaproponował, są one opisane w sposób tak pozbawiony emocji, że przyznam niekiedy przelatywałam je szybciej wzrokiem, żeby nie wczytywać się w nie tak bardzo. Tu trzy pytania jako praca domowa. Odpowiedzi zbieramy w komentarzach pod postem.


  • Czy naprawdę człowiekowi aż tak bardzo zależy na życiu, aby wyrządzić sobie tak okrutną krzywdę?

  • Czy naprawdę boimy się śmierci bardziej niż cierpienia?

  • Ilu z nas podjęłoby się samodzielnego wyrwania sobie zębów kombinerkami, aby przedłużyć szansę na przeżycie?


Dla mnie, przyznam, jest to zastanawiające. Oczywiście nigdy nie byłam w takim położeniu, ale śmierć z odwodnienia wydaje mi się jednak lepsza niż konanie w bólach nawet przy niewielkiej nadziei, że z ciemnej piwnicy finalnie się wydostanę. Wchodzenie w układy z mordercami to szaleństwo. Jednym słowem: straszne.


Piotr Langer

zdjęcie: Piotr Langer (Jakub Gierszał), kadr z serialu Chyłka (2022), filmweb.pl/


Zakochany Langer traci swój urok, a te teksty ze zdrobnianiem imienia ukochanej: "Ninka [coś tam]" - bez komentarza. Ogólnie postać Langera w "Paderbornie" sporo traci. Również żarty, jakie sobie robi z uczuć Paderborna i Siarki są monotematyczne i miejscami nudne. Przez całą serię książek był budowany na przebiegłego, elokwentnego, niedającego się złapać jegomościa bez uczuć. Tu ta cała budowla zaczyna się chwiać, a dzieje się to przez coś tak "banalnego" jak miłość. Langer zaczyna popełniać błędy. Ten ostatni zaś wydaje się strasznie banalny i możliwy do przewidzenia nawet dla laika. Piotr wpada przez uczucia, które nie idą w parze z rozumem.


Langer ląduje w więzieniu. Dowody są tak mocne, że trudno wyobrazić sobie gorszą sytuację. Chyłka patrzy mu prosto w twarz i wie, że Piotr się nie wywinie. Przybija piątkę z Paderbornem, ten świętuje z Siarkowską. Happy end, kurtyna opada. Co teraz? To koniec?


Olgierd Paderborn

zdjęcie: Olgierd Paderborn (Szymon Warszawski), kadr z serialu Chyłka (2018), filmweb.pl/


Podsumowując, jak to u Mroza czytało się szybko, a akcja prowadzona był tak, aby utrzymywać w napięciu. Opisy brutalności były miejscami przegięciem i nie dało się ich przejść na jednym wdechu. Ciekawie obsadzona postać Rzeźnika znad Odry i astrologiczne postrzeganie świata. Na tyle dobrze ta astrologia była przedstawiona, że spróbuję określić swoje cechy na podstawie układu gwiazd zgodnym z moją datą urodzenia. Myślę, że fanów astrologii po tej książce może w Polsce znacznie przybyć.



KulturoNIEznawczyni



tagi: Remigiusz Mróz, Langer, "Langer", powieść o Chyłce, powieść o Langerze, książki Chyłka, książki Langer, cykl o Chyłce, Paderborn, najnowsza powieść Mroza, najnowsza książka Mroza, powieści Remigiusza Mroza, kolejność, brutalność u Mroza, kultura, sztuka, teatr, literatura, powieść kryminalna, recenzja, opinia, ocena, opinie, streszczenie, opis, "Paderborn", Rzeźnik znad Odry, kto jest Rzeźnikiem znad Odry, czy to koniec Langera, Paderborn Mróz recenzja



0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page