top of page

"Przez ścianę" - spektakl bardzo klimatyczny [recenzja]

Miłość cierpliwa jest. Nie ma innych słów, którymi mogłabym rozpocząć ten artykuł. Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL przedstawia spektakl "Przez ścianę" w reżyserii Leszka Zdunia, który zobaczyć po prostu warto. Tym razem nie udaję się na piękną widownię jednego z teatralnych gmachów, lecz przyjeżdżam na Rakowiecką 37, gdzie znajduje się dawny areszt śledczy. To właśnie tu pokochali się Wiesława Pajdak i Jerzy Śmiechowski.


Historia ta jest niesamowita, niezwykła, piękna i na dodatek prawdziwa. Nic dziwnego, że życie tej dwójki postanowiono przedstawić w tym miejscu. Przechodząc przez drzwi aresztu, w którymi obecnie znajduje się muzeum, już czuć klimat. To nie jest piękny hol, lecz ponury korytarz prowadzący do kolejnych izb. Po prawej stronie cele, po lewej stronie cele. Idziemy dalej. Po przejściu kolejnego korytarza, czekamy na otwarcie drzwi. To za nimi odbyć ma się spektakl. Tu również światła wiele nie ma. Wystarczająco, żeby zająć swoje miejsca i oczekiwać na rozpoczęcie wydarzenia.


"Przez ścianę" spektakl - plakat

Niewielka scena ze skromną scenografią. Tu scenografia otacza nas z każdej strony, bo jak inaczej określić fakt, że historia dwójki bohaterów, których zaraz poznamy, zaczęła się właśnie w tym budynku jesienią 1947 roku. Na małym podwyższeniu przestrzeń podzielona na pół. Po lewej stronie cela Wiesławy, po prawej Jerzego. Nie znają się, nie wiedzą nic o sobie. Ściana nie pozwala na swobodne rozmowy, dlatego ich rozmowa opiera się na alfabecie Morse'a, którym naprzemiennie wystukują pytania i odpowiedzi. W ten sposób poznają się, dowiadują się więcej o sobie. Jerzy przyznaje, że czeka go kara śmierci, a Wiesia robi wszystko, aby podtrzymać go na duchu. Tak mija kilka miesięcy, a oni są dla siebie wszystkim. W ten sposób rodzi się uczucie między dwójką ludzi, którzy wówczas nie widzieli się na oczy.


"Przez ścianę" spektakl - IPN, Muzeum

źródło: mat. prasowe, fot. Sławek Kasper (IPN)


Brak kontaktu fizycznego nie jest jednak przeszkodą, aby myśleć o sobie i o dalszym życiu na poważnie. W międzyczasie okazuje się, że wyrok Jerzego zostaje zmieniony. Już teraz tylko sześć lat ma dzielić go od wyjścia na wolność. Padają tu ważne słowa, wyznania miłości i... jesteśmy świadkiem oświadczyn, które kobieta z radością przyjmuje.


To "Mała" pierwsza wychodzi z aresztu. Kieruje się do ojca Jerzego i tam dzięki zdjęciom widzi jego twarz po raz pierwszy. Jest cierpliwa i wierna. Czeka kolejne lata na ukochanego, ale w międzyczasie znów traci wolność. Kolejny wyrok i kolejne oczekiwania. Mężczyzna wychodzi na wolność i aranżuje ślub, który ma się odbyć w zakładzie karnym w Grudziądzu, w którym przebywa obecnie narzeczona. To właśnie na swoim ślubie widzą się po raz pierwszy. Tu daję Wam moment na otarcie łez.


"Przez ścianę" spektakl - IPN, Muzeum

źródło: mat. prasowe, fot. Sławek Kasper (IPN)


W końcu nastaje czas, kiedy mogą rozpocząć swoje wspólne życie na wolności. To historia z happy endem, bo małżonkowie przeżywają ze sobą 55 lat. W 2008 roku umiera Jerzy Śmiechowski, a jego żona trzy lata później. To spektakl, który wywołuje tak wiele emocji, ale przy tym porusza i pokazuje, że prawdziwą miłość można spotkać w każdym miejscu. W rolach głównych Magdalena Krylik oraz Ksawery Szlenkier, którzy świetnie wcielili się w odgrywane postaci, a do swoich ról dobrani zostali fantastycznie.


"Przez ścianę" spektakl - IPN, Muzeum

źródło: mat. prasowe, fot. Sławek Kasper (IPN)


Historia Wiesławy Pajdak i Jerzego Śmiechowskiego może niektórym z Was być znana. Ja o tych dwojgu dowiedziałam się dopiero przy okazji spektaklu "Przez ścianę". Jestem niezwykle wdzięczna za informację o tej sztuce, którą otrzymałam od czytelnika Łukasza, bo wiem, że sama nie wpadłabym na informację o takim wydarzeniu. Dziękuję serdecznie za to polecenie!


Zapewne ta historia nie byłaby tak mocno odebrana, gdyby nie miejsce, w którym zostajemy przyjęci. Fakt, że oglądamy spektakl w miejscu, w którym działa się prawdziwa historia, podbija klimat stukrotnie. Zapewne, gdybym miała cokolwiek zmienić w tej wersji, to wykorzystałabym dodatkowo otaczające nas cele i dodałabym muzykę / odgłosy / krzyki innych więźniów, które mogłyby dobiegać właśnie zza tych drzwi. Abyśmy czuli się jeszcze bardziej jak w środku historii. Taka scena kilkuwymiarowa.


"Przez ścianę" spektakl - IPN, Muzeum

źródło: mat. prasowe, fot. Sławek Kasper (IPN)


W tej minimalistycznej sztuce jednak wszystko zrobione było tak, jak być powinno. Bez wielkich efektów i odbiegania od tego co najważniejsze. Odpowiednio dobrana muzyka i gra światłem zdecydowanie wystarcza, aby poczuć wszystkie emocje na własnej skórze. Zarówno strach, złość, niemoc, jak i wzruszenie oraz ulgę. Historia opowiedziana jest od początku do końca, a w tym przypadku było to bardziej niż konieczne. Spektakl zasługujący na brawa i większy rozgłos. Wejściówki na to wydarzenie są darmowe i wciąż będzie szansa, aby tę sztukę zobaczyć. Polecam śledzenie fanpage'a organizatorów, czyli Instytutu Pamięci Narodowej oraz Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL


KulturoNIEznawczyni



tagi: Przez ścianę spektakl recenzja, IPN, Muzeum, sztuka teatralna, recenzje, opinie, ocena, opis, streszczenie, historia, opis, Leszek Zduń, Wiesława Pajdak, Jerzy Śmiechowski, areszt śledczy, bilety, wejściówki, kulturonieznawczyni, kulturoznawczyni, stona o teatrze



0 komentarzy

Comments


bottom of page