"Siostrunie" bez precyzji | Teatr Kwadrat [recenzja]
- KulturoNIEznawczyni
- 26 mar
- 4 minut(y) czytania
Teatr Kwadrat to jeden z najpopularniejszych teatrów na mapie Warszawy, ulokowany w centralnej części stolicy, tuż przy stacji metra. Zdałam sobie sprawę, że nie byłam w tym teatrze ani razu przez ostatnie dwa lata… Może to kwestia repertuaru, a może czegoś zupełnie innego. Postanowiłam to jednak szybko zmienić. Któregoś dnia weszłam na stronę Kwadratu, a moje oko przykuły "Siostrunie", wystawiane kolejnego wieczoru. Na sali jedno, jedyne, ostatnie miejsce – to chyba znak. Kupuję.
Musical "Siostrunie" w warszawskim Teatrze Kwadrat to lekka, humorystyczna propozycja, która od początku stawia na interakcję z widownią i niezobowiązującą rozrywkę. Oryginalny spektakl autorstwa Dana Goggina został zaadaptowany na polską scenę przez Janusza Delfa i Andrzeja Ozgę, który odpowiadał również za przekład piosenek. Wśród aktorek znane i lubiane postacie: Hanna Śleszyńska czy Agnieszka Sienkiewicz.

O czym jest spektakl Siostrunie?
Musical "Siostrunie" to humorystyczna opowieść o grupie zakonnic, które w nietypowy sposób próbują wybrnąć z niecodziennego problemu. Fabuła rozpoczyna się od tragikomicznego zdarzenia – w wyniku zatrucia grzybami 52 siostry zginęły przez nieudolność kucharki. Niestety, fundusze klasztoru pozwoliły na pochowanie jedynie 48 z nich, a cztery pozostałe wciąż czekają na godny pogrzeb... w zamrażarce klasztornej kuchni. Aby zdobyć pieniądze na ich pochówek, siostry organizują charytatywne przedstawienie – pełne piosenek, tańca i humoru. I to właśnie show widzowie mogą śledzić na żywo w Teatrze Kwadrat.
Spektakl łączy elementy kabaretu, musicalu i interakcji z publicznością, oferując mieszankę żartów, muzyki i scen komediowych. Jego głównym celem jest dostarczenie widzom dobrej rozrywki w lekkiej i przystępnej formie, bez obrażania uczuć religijnych.

źródło: mat. Teatru Kwadrat
Na starcie wydaje się, że spektakl ma dobrze osadzoną fabułę – siostry organizują show, by zebrać fundusze na pochówek czterech zmarłych zakonnic, które nie doczekały się pogrzebu po niefortunnej kuchennej katastrofie (aż 52 siostry padły ofiarą zatrutych grzybów!). Jednak ten obiecujący, intrygujący punkt wyjścia nie zostaje odpowiednio rozwinięty. O ile początek sugeruje komediową intrygę, o tyle później wątek ginie w natłoku muzycznych numerów i skeczy. Również historia Siostry Amnezji w moim odczuciu nie pozostaje w pełni dopowiedziana. Podobnie z rzuconym tematem przyjazdu sanepidu, który ma być problemem w kontekście przetrzymywanych w kuchni zwłok. Tu ten wątek też nagle zostaje zupełnie zapomniany.
W obsadzie wyróżniają się głównie dwie role – Matka Przełożona (Hanna Śleszyńska) oraz Siostra Amnezja (Bartłomiej Wiater). Śleszyńska w roli Siostry Mary Reginy świetnie balansuje między groteską a komedią, tworząc postać charyzmatyczną i naturalnie zabawną. Wiater z kolei brawurowo wciela się w Siostrę Amnezję, z dużym wyczuciem komediowym i ciekawą pracą głosem, zwłaszcza w damskich rejestrach. Reszta sióstr wypada niestety blado – są postaciami, z którymi trudno się zżyć, a ich obecność na scenie wydaje się często nijaka. Nic o nich nie wiemy, nie są to postaci odpowiednio zbudowane i wydają się być tylko lekko zarysowane, a nie w pełni stworzone.
Obsada:
(na czerwono zaznaczona obsada, którą widziałam)
Matka Przełożona: Aldona Jankowska, Hanna Śleszyńska (Siostra Mary Regina)
Opiekunka Nowicjatu: Ilona Chojnowska, Monika Bubniak (Siostra Mary Hubert)
Katechetka: Agnieszka Sienkiewicz, Olga Kalicka (Siostra Mary Roberta Anna)
Nowicjuszka: Aleksandra Radwan (Siostra Mary Leo)
Chodzące Nieszczęście: Bartłomiej Wiater, Modest Ruciński (Siostra Mary Amnezja)
Marry Jean: Sandra Babij
Mary Elizabeth: Elżbieta Kozak

źródło: mat. Teatru Kwadrat
Pod względem muzycznym spektakl prezentuje szeroką gamę stylów – od popu przez swing, aż po stepowanie. To na pewno duże wyzwanie dla obsady, która próbuje różnych sztuczek, aby rozbawić publiczność. Wokalnie jednak słychać niedociągnięcia szczególnie w utworach wykonywanych przez wszystkie siostry. Niektóre partie wokalne, zwłaszcza w górnych rejestrach wymagają dopieszczenia. W scenach zbiorowych brakuje precyzji intonacyjnej, co momentami obniża jakość wykonania. Dodatkowym problemem jest dykcja – piosenki mają znaczenie fabularne, a ich teksty powinny być w pełni zrozumiałe, tymczasem zdarzają się momenty, w których trudno wychwycić słowa.
Choć niektóre sceny zespołowe są dynamiczne i dobrze zsynchronizowane, całości brakuje precyzji. Precyzja to zdecydowanie moje słowo dnia. Szczególnie widoczne jest to w układach tanecznych, gdzie odstępy między aktorami bywają nierówne, a rekwizyty – jak kartki czy piłki – są trzymane przez aktorów w różny sposób. Te drobne niedociągnięcia wpływają na estetykę całości. Mocnym punktem tego musicalu jest kilka solowych występów, jak i fragment z energicznym stepowaniem.
Spektakl mocno stawia na interakcję z publicznością, co jest innym z jego atutów. Widzowie już od początku są angażowani do zabawy – mogą podrzucać odpowiedzi i hasła, a w nagrodę otrzymują obrazki ze świętym Krzysztofem. Sama warstwa komediowa jednak nie zawsze działa. Żarty bywają dobre, ale patrząc na całokształt sztuki, humor wydaje się niewystarczająco błyskotliwy.
Doceniam natomiast to, że odwoływanie się do wartości religijnych zostało w odpowiedni sposób wyważone. Religia w tym spektaklu nie dzieli i ma służyć przede wszystkim dobrej zabawie. Nikt nie powinien poczuć sie urażony, bo siostry zadbały o to, aby wyznawcy każdej religii mieli dobry odbiór ich show.

źródło: mat. Teatru Kwadrat
"Siostrunie" to propozycja dla widzów, którzy szukają lekkiej, niezobowiązującej rozrywki na piątkowy wieczór i dobrze czują się w konwencji musicalowej komedii. Jeśli ktoś preferuje ambitniejsze spektakle dramatyczne, a jego ulubionym miejscem jest Nowy Teatr lub Opera Narodowa – może poczuć niedosyt. Natomiast ci, którzy chcą po prostu dobrze się bawić i zapomnieć o bożym świecie nie oczekując głębokiej treści, znajdą tu kilka udanych momentów i przyjemną atmosferę.
Teatr Kwadrat dostarcza rozrywkę w lekkiej formie, ale "Siostrunie" pozostawiają pewien niedosyt. Świetne kreacje Śleszyńskiej i Wiatera oraz interakcje z publicznością to zdecydowane plusy. Niestety nierówna jakość wokalu i nie do końca rozwinięta fabuła sprawiają, że spektakl nie zachwyca na tyle, by stał się w moich oczach musicalowym hitem. Jeśli jednak ktoś szuka niezobowiązującego wieczoru z humorem i muzyką – może śmiało kupować bilety do Teatru Kwadrat.
KulturoNIEznawczyni
Podoba Ci się moja twórczość?
Zobacz, jak możesz wesprzeć moją stronę!
tagi: Siostrunie Teatr Kwadrat recenzja, Śleszyńska, spektakl, opinia, ocena, opis, streszczenie, o czym jest, recenzja, recenzje, czy warto, najlepsze komedie, spektakle warszawa, teatry warszawa, komedia w warszawie, krytyk teatralny, recenzje spektakli
Comments