To może być zadziwiające, ale był to mój pierwszy spektakl na dużej scenie w Teatrze Muzycznym Roma. Byłam na "Once"i "Prohibicji", ale obie te sztuki odbywały się na drugiej, zdecydowanie bardziej kameralnej scenie tego teatru. O występach Romy słyszałam już tak wiele, a przez to, że ominęłam wielkie hity tego teatru, tym razem nie mogłam sobie na to pozwolić.
"We Will Rock You" to brytyjski musical z piosenkami legendarnej grupy Queen i librettem Bena Eltona grany od 2002 roku. Spektakl swoją premierę w Polsce miał w połowie kwietnia 2023 i od tego czasu widownia Romy zapełnia się regularnie w każdym tygodniu. Dla mnie fantastyczne jest to, że widzowie zainteresowani tą sztuką, zakupują bilety z tak dużym wyprzedzeniem. Patrząc na kalendarz wielu teatrów widzę, że to wyprzedzenie często sięga nawet dwóch/ trzech miesięcy. Oczywiście ja nigdy nie wiem, co będę robić za tydzień, a co dopiero za kolejny kwartał. Niemniej, jeśli taka potrzeba jest, to trzeba się dostosować, żeby upolować nieco lepsze bilety.
źródło: https://www.teatrroma.pl/we-will-rock-you-w-teatrze-muzycznym-roma-tak-sie-wygrywa-wp-gwiazdy-recenzja/
Patrząc na rozmach i poziom widowiskowości spektaklu "We Will Rock You" już się nie dziwię, dlaczego Roma plasuje się tak wysoko we wszelkich zestawieniach fanów wysokiej kultury. Nieziemska scenografia, przygotowanie rekwizytów, stałych i ruchomych elementów sceny, a do tego mnóstwo skrytek, schowków, które są poukrywane pod deskami Romy. Naprawdę jest to imponujące i w trakcie sztuki zrobiło na mnie duże wrażenie. Jest to po prostu świetnie zaprojektowana scena z ogromnym potencjałem, który został przez zespół Romy wykorzystany. Roma umie w scenografię!
Kolejne, co wywołało wielki uśmiech na mojej twarzy to stroje oraz taniec. Mamy tu świetnie przemyślane stroje, które tańczą wraz z tancerzami, podbijają każdy ruch i podkręcają dynamikę tańca. Szczególnie spodobały mi się czarne stroje. Przyznam, że nie umiem określić, czy były to bardziej płaszcze, czy inny rodzaj odzieży scenicznej, ale pasowało to doskonale i szczególnie przy tańcu grupowym wywołało duże wrażenie. Z drugiej strony jest w takiej sytuacji większa obawa o synchronizację ruchów, bo każdy, nawet najmniejszy, ruch nie w tempie będzie uwypuklony. Ale o czym ja mówię, tancerze Romy o takie nierówności nie muszą się obawiać. Każdy ruch był po prostu w punkt.
źródło: Zdjęcia z polskiej prapremiery musicalu „We Will Rock You”, 15 kwietnia 2023, Teatr Muzyczny ROMA. Fot. Krzysztof Bieliński
Powoli przechodzę do części, gdzie mogą pojawić się delikatne spojlery. Więc uwaga: spoiler alert, szczególnie dla tych, którzy nie czytali opisu na stronie Romy i o scenariuszu nie wiedzą jeszcze nic.
Gdy wyszłam, po niemal trzygodzinnej sztuce, nie byłam w stanie do końca określić, czy muzyczne widowisko w pełni mi się podobało, czy jednak kwestia oczekiwań i zderzenie z zupełnie czymś innym, niż się spodziewałam, sprawił, że ta ocena nie jest tak klarowna. W akapitach wyżej dokładnie opisałam niesamowite stroje, scenografię, przygotowanie taneczne, które zrobiło ogromne wrażenie. Dołożę do tego wykonanie utworów, cudowną muzykę na żywo i warunki wokalne głównych bohaterów. Podkreślić warto również sceny grupowe, gdyż głos wszystkich wykonawców pięknie się łączył i współgrał. To zdecydowanie bardzo mocna strona Teatru Muzycznego Roma.
To co zagrało mi nieco mniej to scenariusz. Zacznę od tego, czego się spodziewałam. Sądziłam, że scenariusz będzie opierać się na dość banalnej, prostej, ale spójnej historii, która pozwoli na w miarę sensowne połączenie historii z pojawiającymi się co chwile utworami grupy Queen. Myślałam, że przeniesiemy się w przeszłość i będzie więcej nawiązań do życia Freddiego. Moje wyobrażenia były mimo wszystko dość niskich lotów, bo widziałam już kilka musicali bazujących na utworach muzycznych i dołączenie górnolotnej historii nie jest takie proste.
Na scenie zaskoczyło mnie to, że scenariusz był bardziej konkretny, ale nie ustrzegł się banałów. Historia rozpoczyna się od przeniesienia w czasie do bliżej nieokreślonej przyszłości. Czas, gdzie ludzie żyją w sieciowej bańce, z dala od normalnych relacji, a ich mózgi podporządkowane są konkretnym rządom, które dbają o to, aby wszyscy zachowywali się zgodnie z pewnymi normami i nie wychodzili przed szereg. Podporządkowani nowej rzeczywistości mieszkańcy są pozbawieni radości muzyki i nie wiedzą czym jest rock. I tu pojawia się bohater, który muzykę słyszy, marzy i śni, a w tych snach pojawiają się fragmenty znanych utworów zespołu Queen, ale nie tylko.
Motyw ciekawy, ale moje przerażenie nowymi technologiami, sztuczną inteligencją i sprowadzanie ludzkości do życia w sieci sprawił, że od początku czułam lekki dyskomfort, bo idąc do teatru najchętniej odcinam się od wszystkich zmartwień, które mi na co dzień towarzyszą. Ale czy tu można winić kogokolwiek za taki scenariusz (grany w akurat takich czasach wchodzenia w moce AI)? Myślę, że nie. Oprócz ciekawie pokazanej przyszłości mamy tu standardowy banał, czyli głównego bohatera zakochującego się w nieznajomej dziewczynie. Razem podążają i pokonują przeszkody, aby uratować muzyczny świat. Ten wątek był dla mnie najsłabszym punktem, nie wzbudził zachwytu i pożądanych emocji w stylu "ochh, ahh/ łezka w oku". Mamy za to szereg świetnych tekstów, nawiązanie do polskiej muzyki, a do tego kilka razy szczerze byłam rozbawiona.
źródło: Zdjęcia z polskiej prapremiery musicalu „We Will Rock You”, 15 kwietnia 2023, Teatr Muzyczny ROMA. Fot. Krzysztof Bieliński
Byłam przygotowana na polskie tłumaczenia utworów - jedne z nich były bardziej wierne, inne miały zmienioną treść, tak aby móc dostosować piosenkę do tego, co akurat na scenie się działo. Do takiej wersji utworów nie mam żadnych zastrzeżeń. Przyznam, że nawet lepiej było słuchać polskich wersji piosenek, bo nie brzmiały one wówczas jako próba podrobienia głosu i charakteru śpiewu Freddiego Mercury. Podczas niespełna trzech godzin usłyszeliśmy kilka/kilkanaście utworów. Strzelając powiedziałabym, że było ich 15, ale może być to zupełnie niecelny traf. Nie brakło największych hitów - "Killer Queen", "Bohemian Rhapsody" , "We Will Rock You", "I Want To Break Free” i kończące show "We Are The Champions", które było prawdziwą wisienką na torcie. Autentycznie, po finałowej scenie pomyślałam, że o matko, ale brakuje mi wykonania tutaj "We Are The Champions" i nagle BUUUM pierwsze dźwięki tego hitu Queen. Wyśmienite zakończenie!
Romo, droga Romo, przybędę na pewno na kolejne sztuki. Do zobaczenia!
KulturoNIEznawczyni
Nie tylko do Romy kupowane są bilety z wyprzedzeniem. W tym roku do Opery Narodowej i Teatru Wielkiego w Łodzi kupowałam praktycznie z rocznym wyprzedzeniem. Raz tańszy bilet w dniu otwarcia sprzedaży na nowy sezon i dwa, dobre miejsca na których mi zależy. Potem całe życie uzależnione jest od kalendarza. 😊
Roma zachwyca, a rozmach oszołamia. Jednak „We Will Rock You” nie położył mnie na łopatki i nie jest musicalem do ponownego zobaczenia. Wszystko przez scenariusz. I tu się obie zgadzamy. Brak spójnej historii powoduje, że po roku nie umiem powiedzieć o co tam właściwie chodziło. Jednak na pewno bez względu na recenzję, nie ominęłabym tego przedstawienia.
Teraz czekam na nowy musical przygotowywany przez Romę, „ Wicked”.
Świetny spektakl!