top of page

Ziomo, Saturnin to nie kumpel Marsjanina! Jakub Małecki - "Saturnin" [recenzja]

Czytałam kiedyś "Marsjanina". Pamiętam jak zachwyciła mnie okładka tej książki. Niby nie ocenia się książki po okładce, ale jak oceniłam ją nad wyraz dobrze i uznałam szybko za najpiękniejszą okładkę, to chyba wtedy można uznać, że to nic złego. Robiąc dobre wrażenie, tak bardzo mnie do siebie przyciągnęła, że od razu zdecydowałam się na zakup książki Uwielbiam też tematykę kosmiczną i wszelkie wyprawy w nieznane. Co tu więcej mówić. Ten artykuł nie ma absolutnie z tym nic wspólnego. Małecki nie zabiera nas w kosmos, lecz do głowy kilku bardziej przyziemnych, choć nieoczywistych postaci. A ich emocje wcale nie muszą być mniejsze, niż podczas lotu na odległą planetę. Zapinamy pasy i lecimy na krótką recenzję "Saturnina" Jakuba Małeckiego.


Zaczęłam tak o tym "Marsjaninie", co jak widać w ogóle nie ma żadnego powiązania. Jeśli nigdy nie mieliście jednak w rękach tej książki, to polecam. Nie tylko sam wygląd okładki jest fantastyczne, ale głównie jej faktura, giętkość, struktura. Ahh, naprawdę; to było lata temu, kiedy miałam ją w rękach, a wciąż pamiętam dokładnie ten zachwyt.


"Marsjanin" Andy Weir, okładka

Dzisiaj jednak nie o Marsjaninie, lecz o Saturninie. Oczywiście, gdy tylko zobaczyłam na Legimi kolejną powieść Jakuba Małeckiego, długo się nie zastanawiałam. Przyznam, że ponownie sięgnęłam po książkę, stawiając na sprawdzonego autora, a niekoniecznie na opis, na który chyba tylko lekko rzuciłam okiem. Musiało być to niezwykle lekko, bo rozpoczynając lekturę liczyłam na wątki kosmiczne. W tym momencie pojawia się cichutki śmiech, bo po przeczytaniu tej pozycji doskonale wiem, że nic takiego nie ma tu miejsca. To co łączy "Marsjanina" z "Saturninem" to to, że obie okładki są piękne i nawet widzę w nich pewne podobieństwo.


"Saturnin" Jakub Małecki, okładka


Saturnin u Małeckiego to po prostu zwykły chłopak o niezwykłym imieniu. Czy zna ktoś z Was kogoś imieniem Saturnin? Obstawiam, że niekoniecznie. Chłopak też się zastanawiał, co kto miał w głowie, żeby takie imię mu wybrać. Jak się okazuje "winni" temu nie są jego rodzice, lecz dziadek, któremu bardzo zależało, aby wnuk otrzymał właśnie takie imię. I tu zaczyna się historia, bo pojawia się jakaś tajemnica do rozwikłania, a na dodatek dziadek gdzieś znika, więc czas rozpocząć poszukiwania nie tylko dziadka, ale też jego przeszłości i historii rodziny.


Postać Satka wydaje się dość sztampowa; nic w nim niezwykłego. Zwykły gość, mieszka w Warszawie, pracuje, aby żyć, nie może znaleźć miłości, więc bez partnerki u boku czuje się samotny. Jak to bywa, podkochuje się w kobiecie, do której boi się zagadać. Nic z tego nie wynika, więc marnie widzi sens w swojej egzystencji. Wcześniej trenował, ale kontuzja przekreśliła wszystkie szanse na profesjonalną karierę. Taki typowo smutny los, ale bez dramatów, bo są tacy, którzy mają o wiele gorzej.


Teraz mam trzydzieści lat i chyba nic już we mnie nie zostało z tamtego chłopca, który skakał wokół mamy na ulicy. Jest rok 2014, pracuję jako sprzedawca i mieszkam w Warszawie. O osobach takich jak ja mówi się „single”, ale nie jestem singlem, jestem po prostu samotny.

Jak to często u Małeckiego bywa - proza życia. Prostego, zwykłego, rodzinnego. Jest wieś, jest opowieść, która swoje korzenie ma trzy pokolenia wcześniej, jest sporo melancholii, delikatności, ale też dodatkowo emocji przez tajemnicę i prowadzoną akcję. Temat wojny, choroby, samotności i zabijania.


Nie zdradzając fabuły, bo też nie jest ona tak prosta i oczywista, żeby móc streścić ją w jednym zdaniu, zaznaczę, że niezwykle podobała mi się część korespondencyjna zawarta w utworze. Listy wysyłane między przyjaciółkami były tak naturalne i prawdziwe, że czuć było po prostu ich szczerość.


Przede wszystkim dla mnie "Saturnin" to opowieść o tragedii wojny. O uczuciach tych, którzy biorą na ramię broń i wychodzą z domu. Otrzymują słowa wsparcia i modlitwy, o to, aby dane było im bezpiecznie wrócić. Później spotykają tych, którzy słyszeli od swoich rodzin dokładnie te same słowa. I celują do nich. I jedni wracają do domu, a inni nie. Ale nawet ci, którzy wrócą, nigdy nie wrócą tacy sami.


Że chyba będę musiał strzelać do żywych ludzi, których ktoś kiedyś rodził, głaskał po głowach i całował i którzy przed pójściem na wojnę słyszeli być może, tak jak ja, tylko w innym języku, że mają na siebie uważać.

Nie sądzę, żeby "Saturnin" był najlepszą powieścią w dorobku Jakuba Małeckiego, bo po prostu czytałam już takie książki, które ujęły mnie bardziej. O jednej z nich pisałam nie tak dawno temu. Wciąż da się znaleźć "Święto Ognia" w kinach, a na pewno książkę w wielu księgarniach, więc też zachęcam po sięgnięcie po tę pozycję.




To co mnie urzekło na sam koniec to informacja zawarta bodajże dopiero w epilogu. Pomysł na tę książkę nie wziął się z niczego. Jak się okazuje "Irka i Tadeusz żyli naprawdę, a historia opisana w tej książce wydarzyła się, choć zupełnie na odwrót. [...]". Prawdziwa Irka miała troje dzieci i ośmioro wnucząt, a jednym z wnuków jest właśnie Jakub Małecki. To piękna sprawa, że Małecki sięga nie tylko do swojego umysłu i wyobraźni, ale też potrafi stworzyć utwory bazujące na tym, co wyciągnął z historii przodków. Za to ogromny plus i wielki szacunek.



Zgodnie z tradycją, kilka wartych zapamiętania cytatów na koniec, aby poczuć nieco klimatu tej powieści. Może to właśnie, któryś z nich zachęci Was do sięgnięcia po literaturę Małeckiego.


"Młodość rzadko myśli o starości, a starość o młodości bardzo często."


"Gdy będzie Ci kto dokuczał w tem życiowym blasku, Pisz dary na marmurze, a krzywdy na piasku."


"Wymiotuję sucho, niczym. Obok tych dwóch ciał. Nigdy już nie będę człowiekiem, który tego nie zrobił. Staję nad tym pierwszym, o niebieskich oczach. Miał jakoś na imię."


"Moje plecy wyglądały jak lądowisko helikoptera. Miałem dwadzieścia lat i byłem radioaktywny, byłem potworem."




KulturoNIEznawczyni


tagi: Saturnin, Jakub Małecki, literatura obyczajowa, książka, literatura polska, recenzja, opis, streszczenie, najciekawsze fragmenty, czy warto przeczytać, opinie, opinia, kulturonieznawczyn, blog o książkach, recenzentka

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Commentaires


bottom of page